piątek, 21 sierpnia 2015

Rozdział XIII


Sasuke


Powolnym krokiem po zajęciach opuszczałem budynek szkoły. Parę metrów przede mną widziałem wychodzącą Hinate w towarzystwie Naruto, trzymali się za ręce. "Czyli jednak są razem" pomyślałem idąc dalej. Miałem nadzieje, że spotkam gdzieś po drodze Sakure, ale jak tylko zajęcia się skończyły opuściła klasę tak szybko, jak tylko się dało. Może powinienem pójść do jej domu żeby dowiedzieć się o co jej chodzi? Tak to chyba dobry pomysł. Pomyślałem łapiąc taksówkę.
Jadąc w stronę jej domu miałem wrażenie, że ktoś mnie śledzi, ale jak tylko odwróciłem się, by to potwierdzić nikogo nie zauważałem. "Zdaje mi się?" Przeszło mi przez myśl, więc próbowałem zignorować to uczucie. Kiedy w końcu zajechałem pod jej dom nikogo w nim nie było. Myślałem o tym żeby poczekać, ale nie miałem zielonego pojęcia, kiedy Ona wróci, więc postanowiłem sobie dziś odpuścić i ponownie wezwałem taksówkę tym razem po to, by odwiozła mnie do domu, co też zrobiła. 

Nora 
(szpieg Sayu - "siostry" Sasuke)

Obserwowałam bacznie dom do którego nieświadomie zaprowadził mnie wcześniej Sasuke. Kiedy tylko odjechał zrezygnowany w stronę rezydencji zza gęstych krzaków, zza rogu wyłoniła się różowo-włosa dziewczyna z którą wcześniej był na przyjęciu. Wyglądała jakby kamień spadł jej z serca. Czyżby czuła ulgę po tym, jak Sasuke odjechał? Szybko rozejrzała się dokoła i czym prędzej, jak spłoszone zwierze wparowała do dość sporego budynku. Zobaczmy... przez ostatnie dwa tygodnie nic mi się nie udało dowiedzieć o tej dziewczynie z wyjątkiem tego, że została zaadoptowana tak jak Sasuke. Żadnych danych o wcześniejszych rodzicach, ani o wcześniejszym miejscu zamieszkania, zupełnie jakby wszystkie poszlaki szlag trafił. "To się nie spodoba naszej królowej..." Stwierdziłam. Ta dwójka musi mieć na 100% coś ze sobą wspólnego. 
Siedziałam w ukryciu na swoim motorze, kiedy pod dom dziewczyny podjechała czarna toyota. Chwilę później wysiadł z niej mężczyzna, na którego widok zamarłam.
 - Night...? - powiedziałam półszeptem zakrywając sobie dłonią usta. Zrobiło mi się słabo, a dłonie same z siebie zaczęły się trząść. Nieświadomie zsiadłam z motoru i podeszłam bliżej o parę kroków. Nagle obraz się załamał, a moja postać zniknęła gdzieś w ciemności.

Sakura

Siedziałam w salonie oglądając telewizję, kiedy nagle usłyszałam głośne wołanie mojego brata dochodzące z zewnątrz. To nie było zwykłe wołanie, jakie słyszę zazwyczaj jak czegoś ode mnie chce lub, gdy jest zły. Tu zdecydowanie chodziło o coś innego. Jak poparzona zerwałam się z kanapy wybiegając w kapciach na zewnątrz. Chwilę później dostrzegłam mojego brata obok nieprzytomnej dziewczyny, leżącej na chodniku na przeciw naszego domu. 
 - Pomóż mi. - powiedział mój brat. Szybko podbiegłam bliżej pomagając mu przenieść kobietę do środka. Chwile później już leżała w pokoju gościnnym na pierwszym piętrze, a ja miałam okazję się jej bliżej przyjrzeć. Gdy tylko to zrobiłam przeszły mnie niemiłe dreszcze, a oczy zaszły mgłą. 
 - Sakura dobrze się czujesz? - zapytał na co machnęłam tylko twierdząco głową. - Strasznie pobladłaś. - zauważył. 
 - To nic takiego. Co z nią? - zapytałam. Nie mogę mu przecież powiedzieć, że widziałam ją w domu u Sasuke, bo zaraz urządzi mi kolejną awanturę, ale z drugiej strony zastanawiam się co ona tu robi?
 - Zasłabła. Nic jej nie będzie, ale w razie czego powinniśmy podłączyć ją pod kroplówkę. - powiedział na chwilę znikając z pokoju. Nim się obejrzałam wrócił ze swoją tobą lekarską stojakiem, paczką z wenflonami i odpowiednią kroplówką. - Mogłabyś pożyczyć jej którąś ze swoich koszul nocnych i przebrać ją nim podłączę kroplówkę?
 - Już idę.
Parę minut później było po wszystkim. Przy pomocy brata udało mi się przebrać dziewczynę w koszulę, a on sam podłączył kroplówkę wcześniej dezynfekując miejsce nakłucia. Kiedy zabrałam jej ubrania chcąc je uprać będąc na czwartym piętrze usłyszałam głośny brzdęk upadającego na ziemie przedmiotu. Zdziwiona spojrzałam na podłogę, a to co zobaczyłam zaparło mi dech w piersi. To pierwszy raz, jak widzę prawdziwy pistolet. Teraz naprawdę zaczęłam się bać, że jej wizyta w tych okolicach nie była przypadkowa. Szybkim ruchem podniosłam pistolet i wzięłam ze sobą do pralni, gdzie nim wrzuciłam jej ciuchy do pralki dokładnie je przeszukałam. "Dziwne" pomyślałam. Żadnych dokumentów, czy innych rzeczy. Jedyne co znalazłam to kluczyki prawdopodobnie pasujące do jej jakiegoś pojazdu. Gdy tylko wstawiłam pranie zabrałam broń i kluczyki do swojego pokoju kładąc obie te rzeczy do kartoniku pod łóżko. Po chwili siadłam na łóżko przyciągając kolana rękoma do siebie. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć, a tym bardziej jak mam się zachować kiedy ta kobieta się obudzi.
 - Sakura wchodzę. - poinformował mnie Night otwierając drzwi. - Słuchaj wiem, że ostatnio się między nami nie układa, ale musisz zrozumieć, że robię to wszystko dla twojego dobra...
 - Jeśli przyszedłeś tu tylko po to, by to powiedzieć to możesz już wyjść. - powiedziałam oschle wiedząc do czego zmierza.
 - W zasadzie to jest jeszcze coś... Przed chwilą zadzwonił do mnie kolega z bloku neurologicznego i poprosił mnie czy bym mógł wziąć dodatkowo jego zmianę, ponieważ jego żona jest w zaawansowanej ciąży i nie czuje się najlepiej. Zgodziłem się, więc zaraz wracam do szpitala.
 - Ostatnio często zdarza Ci się nagła zmiana w szpitalu... - zauważyłam biorąc pod uwagę ostatnie dni.
 - Takie życie. W takim razie wychodzę. Wrócę rano. Gdyby ta dziewczyna się nie obudziła do rana zostań w domu, by nie została sama. Być może będzie potrzebować twojej pomocy. - powiedział po czym wyszedł opuszczając mój pokój, a chwilę później dom.
"Pięknie" pomyślałam. Nic mnie tak nie uszczęśliwia, jak opiekowanie się kimś, kto może być mordercą. Zrezygnowana zeszłam na pierwsze piętro idąc do pokoju, gdzie leżała blondynka. Spała spokojnie w tej samej pozycji w jakiej położyliśmy ją wcześniej. Kiedy miałam wyjść z pokoju usłyszałam jej cichy jęk, który zwrócił moją uwagę. Na powrót podeszłam do łózka siadając przy niej na posłaniu przy tym zapalając nocną lampkę stojącą obok.
 - Night... - wyjęczała cicho, ale zrozumiale głosem pełnym smutku. Kiedy spojrzałam na jej twarz dostrzegłam płynąca po jej policzku łzę. Oczy wciąż miała zamknięte, a mimo to płacze... Nie rozumiem... Kim ona jest? Dlaczego przez sen wymawia imię mojego brata i to takim głosem? Skoro to Night'a znajoma to dlaczego mi o tym nie powiedział? Czy On coś przede mną ukrywa? Zastanawiałam się, kiedy przyszedł mi do głowy nierozważny pomysł. Po cichu udałam się do jego pokoju zapalając w nim światło. Może tu uda mi się coś znaleźć. Lekko podenerwowana tym, że robię coś czego nie powinnam przeszukiwałam Night'a rzeczy poczynając od szafy z ciuchami, aż po śmieci w koszu. Po dłuższym czasie zerknęłam pod łóżko, ale i tam nic nie było z wyjątkiem paru gazet z gołymi paniami. Ostatnim bastionem było jego biurko. W zasadzie zastanawiałam się dlaczego od niego nie zaczęłam swoich poszukiwań. Powoli otworzyłam szufladę, gdzie znajdowały się tylko książki medyczne, zupełnie nieprzydatne dla mnie zapiski pacjentów i kontakty do jego kolegów z pracy. Pośród jego prywatnych dokumentów umieszczonych w teczkach w szafkach też nic nie znalazłam. Na jednej z wyższych półek, gdzie były różnego rodzaju książki przypadkowo zauważyłam, że 5 z nich jest bardziej wysuniętych do przodu niż pozostałe. Szybkim ruchem ściągnęłam owe książki dostrzegając za nimi niewielki album ze zdjęciami, więc postanowiłam go przejrzeć. Na zdjęciach, które przeglądałam widniały postacie jego rodziców i jego w towarzystwie z wyższych sfer. Przeglądając dalej album niemalże zamarłam, kiedy za jednego zdjęcia wyciągnęłam cztery ukryte fotografie na których Night na dwóch pierwszych zdjęciach obściskiwał się z Mikage Sayu. Na trzecim stał tylko z owiniętym ręcznikiem wokół bioder, a na jego ciele były widoczne blizny jakby od pocisków. Zaś na czwartym był w towarzystwie nieznanej mi blond-włosej dziewczynki.






Nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Z lekkim przerażeniem odłożyłam album na miejsce sprzątając po sobie jakiekolwiek ślady naruszenia prywatności. Z natłokiem myśli udałam się do łazienki biorąc długą kąpiel. Gdy tylko ubrałam się w koszule nocną dostrzegłam późną godzinę wskazaną na zegarze i udałam się do łóżka. Nim zasnęłam z pod poduszki wyjęłam swoją opaskę z rodzinnej wioski przyglądając jej się. Patrząc na nią wracałam wspomnieniami do Konohy, do mojego domu, gdzie czekali rodzice i do moich przyjaciół. Wędrując po wspomnieniach nawet nie zauważyłam tego kiedy zasnęłam.

Nora 
(szpieg Sayu - "siostry" Sasuke)


Powoli wyrywając się z objęć snu otworzyłam swoje oczy nerwowo rozglądając się. W nieznanym mi pokoju panowała ciemność, jedynie nocna lampka oświetlała zarysy pomieszczenia. Kiedy na mojej dłoni spostrzegłam wenflon, a chwilę później na stojaku będącym obok łóżka kroplówkę zerwałam się natychmiast wyrywając go z ręki. Kiedy wstałam nie czułam się odurzona ani nic w tym stylu, tylko trochę dezorientowana. Powoli podeszłam do okna odsłaniając lekko zasłonę, by dojrzeć krajobraz zewnętrzny. Kiedy zobaczyłam ulicę wspomnienia do mnie powróciły piorunem. "Czyli zasłabłam?" Drwiłam z siebie w myślach przy tym przyglądając się zielonkawej koszuli nocnej, którą miałam na sobie. Jeszcze tylko tego brakuje, by Sayu zobaczyła mnie w takim stanie. "Muszę stąd jak najszybciej wyjść" przeszło mi przez myśl, więc w szybkim tempie rozejrzałam się po pomieszczeniu szukając swoich ubrań lecz ich nie znalazłam. "Zabrali je co? Ja to mam szczęście." Powoli otworzyłam drzwi od pokoju wystawiając głowę na zewnątrz, na domowy korytarz, gdzie paliły się niewielkie lampki oświetlające drogę i schody prowadzące w dół i w górę. Widząc, że nikogo nie ma wyszłam dalej się rozglądając ostrożnie po innych pomieszczeniach. Serce bije mi jak oszalałe i to tylko dlatego, że boję się spotkania z Nim. Gdyby nie fakt, że miałam przy sobie broń i kluczyki od ścigacza mogłabym sobie odpuścić moje ubrania, a tak muszę się szwendać po tym domu i uważać, by nikt mnie nie nakrył. Przeszukałam już parter i dwa piętra, ale nie znalazłam moich rzeczy. Będąc w kuchni zabrałam ze sobą nóż tak na wszelki wypadek gdyby coś poszło nie tak. Wygląda na to, że Night mieszka tu tylko z tą różowo-włosom dziewczyną. Trochę mnie to dziwi, to dość spory dom, jak na dwie osoby. Poszłam na trzecie piętro, gdzie były tylko trzy pomieszczenia - dwie sypialnie gościnne i jedna sypialnia do której, gdy tylko weszłam dostrzegłam śpiącą mieszkankę tego domu. Spała spokojnie jak dziecko. Kiedy podeszłam bliżej zobaczyłam, że w swojej dłoni trzyma pewną rzecz. Nie powiem, bo ciekawość wygrała i bez zastanowienia sięgnęłam po owy przedmiot już po chwili trzymając go w dłoni. Nie spodziewałam się tak dziwnej opaski z przymocowanym paskiem z wyrytym, nieznanym mi znakiem. Nigdy nie widziałam takich opasek w sklepach, więc to pierwszy raz kiedy trzymam taką rzecz. "Powinnam to wziąć?" Zastanawiałam się spoglądając raz po raz to na dziewczynę, to na opaskę trzymaną w dłoni. To była chwila. Kiedy odwróciłam się w stronę drzwi poczułam lekki powiew wiatru zmierzający w moją stronę. To była moja intuicja. Szybkim zdecydowanym krokiem odskoczyłam w tył robiąc salto zapalając główne światło w pokoju. To była słusznie podjęta decyzja, choć tak jak myślałam to nie był koniec. Pierwszy raz widziałam tak szybką osobę. Nim się obejrzałam dziewczyna była już przy mnie zamachując się metalowym przedmiotem o nieznanych mi kształtach prosto w serce. Cudem udało mi się zablokować jej cios wcześniej zabranym nożem z kuchni. Obie stałyśmy tak blokując swoje bronie patrząc sobie prosto w oczy.
 - Kim jesteś i co robisz w moim pokoju? Od samego początku wiedziałam, że coś z Tobą nie tak! - wykrzyczała nasilając nacisk swojej broni na moją. Cholera muszę przyznać, że silna jest. To nie jest siła przeciętnej uczennicy.
 - Nie jesteś zwykłą uczennicą co?
 - A Ty zwykłą przechodnią, która zasłabła... - syknęła. - Po co tu przyszłaś!? Jaki jest twój cel!? - wykrzyczała jeszcze głośniej. Nie dobrze jeśli jej krzyki obudzą sąsiadów mieszkających na tej samej ulicy rodzinę Mikage mogą spotkać nieprzyjemności jeśli mnie tu nakryją. Używając całej siły w sobie z trudem odepchnęłam ją kawałek dalej szybko wybiegając z pokoju. Mówi się trudno muszę olać swoje rzeczy i uciekać. Piorunem znalazłam się na parterze wybiegając z wnętrza domu. Dziwne odwróciłam się w stronę drzwi nikogo nie dostrzegając. "Nie goni mnie?" Zdziwiłam się biegnąc dalej, kiedy usłyszałam głośny krzyk dochodzący z jej okna na trzecim piętrze.
 - Shaaaandaaaroooo!!! - to co teraz zobaczyłam przegięło wszelkie jak dotąd mi znane pojęcia. Dziewczyna z okna wybiła się parę metrów górę co fizycznie było niemożliwe, a po chwili szybko zmierzała na dół. Odbiegłam tyle ile mogłam by po chwili zobaczyć wielką chmarę kurzu unoszącego się znad jezdni. Jeszcze nic w życiu mnie tak nie przeraziło czym prędzej ukryłam się w krzakach obserwując to co się właśnie stało. Kiedy kurz opadł nie mogłam wyjść z podziwu. Jezdnia była cała w gruzach, a dziewczyna stała pośród nich cała i zdrowa rozglądając się jakby zdziwiona. To cud, że budynki nie poszły z dymem razem z tą częścią ulicy. Myśl, że gdybym tam została choć chwilę dłużej powodowała, że drżałam z przerażenia. Nie ważne co powie Sayu muszę w tej chwili zdać jej raport!

Sakura

Stałam pośród gruzów oglądając moje poranione dłonie. "Mogłam założyć rękawiczki" Pomyślałam, gdy nagle mnie olśniło co właśnie zrobiłam. Dobrze wiedziałam, że takie rzeczy nie są tu normalne dla zwykłych śmiertelników, więc dobrze wiedziałam co może mnie czekać jeżeli tutaj zostanę. Ostatni raz rozejrzałam się za blondynką i czym prędzej udałam się do domu. Tak jak myślałam... Nie minęło nawet 15 minut, a na miejscu pojawiła się policja i straż pożarna. "Nie mogę tu zostać" Stwierdziłam patrząc która godzina - było po trzeciej w nocy. Szybko powędrowałam do swojego pokoju biorąc w dłoń komórkę od razu wybierając dobrze znany mi numer.
 - ...piiip.... piiiip.... - dalej odbierz. Wkurzałam się. - ...piiiip... Halo Sakura? Coś się stało? - usłyszałam oczekiwany głos brata. - Czyżby ta dziewczyna się obudziła? - kiedy zadał to pytanie przeszły mnie niemiłe dreszcze i zaczynałam się bać. Jeśli tylko ktoś widział co zrobiłam mogą naprawdę mnie spotkać straszne rzeczy. Nie chcę zostać czyimś królikiem doświadczalnym. Nie chcę! Krzyczałam w myślach. - Halo Sakura jesteś? Halo?
 - Muszę na jakiś czas opuścić dom... - powiedziałam drżącym głosem co z pewnością nie uszło uwadze brata.
 - Co!? - wykrzyczał zaskoczony. - Co się stało!?
 - Nie mogę Ci teraz tego powiedzieć. Spotkamy się na Festiwalu Liceum "Senka" za tydzień, gdy sprawa przycichnie.
 - Moment jaka sprawa!? Co przycichnie!?
 - Muszę kończyć... Nie mam zbyt wiele czasu.
 - Sakura! Sakura czekaj! Sa...! - rozłączyłam się zaczynając pakować swoje niezbędne rzeczy zabierając przy okazji trochę moich oszczędności. Po 10 minutach byłam gotowa do wyjścia i tak w szybkim tempie opuściłam dom tylnym wyjściem, by uniknąć konfrontacji z policją i strażą pożarną. Postanowiłam udać się do niedrogiego hotelu w biedniejszej dzielnicy, gdzie zazwyczaj stacjonowała niższa klasa społeczna. Ubrana w byle jaki strój recepcjonistka bez podania dowodu osobistego wynajęła mi pokój bez żadnego "ale", gdy tylko zapłaciłam z góry na cały tydzień pieniądze. Idąc na pierwsze piętro hotelu patrząc na numer widniejący na kluczu kierowałam się do pokoju nr. 19. Kiedy dotarłam na miejsce pod drzwiami usłyszałam głośne chichoty. "Dziwne przecież nikogo nie powinno tu być" Stwierdziłam bez pukania otwierając drzwi trzymając walizkę i torbę w ręku. Stojąc w futrynie drzwi omal nie padłam widząc pewnego szatyna i dziewczynę o tym kolorze włosów ostro obściskujących się w samej bieliźnie. Z wrażenia aż walizka mi upadła na ziemię, a w rękach pozostała niewielka czarna torba.

     


Kiedy mnie zobaczyli wydawali się tym nie przejmować, a kobieta zapytała:
 - Hej mała chcesz się przyłączyć? - na to chłopak jeszcze bardziej się uśmiechnął bardziej mi się przyglądając.
 - To... To chyba mój pokój. - odpowiedziałam strasznie zawstydzona tą całą sytuacją.
 - Naprawdę? - zapytał rozbawiony chłopak podchodząc bardzo blisko mnie wyrywając mi klucz z dłoni. - Panienko chyba nie często tu bywasz. Stali bywalcy wiedzą, że ten klucz jest trochę wytarty i że tak naprawdę na kluczu widnieje nr. 18, nie 19. Twój pokój jest obok. - rzucił mi go siadając na niewielkiej, już trochę zniszczonej wersalce.
 - Kiba nie bądź taki złośliwy. Każdy nowy mógłby się pomylić. - wtrąciła dziewczyna, a ja jak zauroczona zaczęłam przypatrywać się bliżej półnagiemu mężczyźnie rozpoznając w nim mojego przyjaciela z wioski.
 - Czegoś jeszcze potrzebujesz zagubiona owieczko? - zapytał mnie najwyraźniej chcąc się mnie pozbyć.
 - Gdzie jest Akamaru? - zapytałam nigdzie go nie widząc. To pytanie bacznie przykuło uwagę szatyna i momentalnie spoważniał.
 - Kiba? - spojrzała na niego zakłopotana dziewczyna widząc jego nagłą zmianę.
 - Sakura? - zapytał z wielkim zdziwieniem w głosie podchodząc ponownie bliżej. - A niech mnie diabli o naprawdę Ty. Przez ten strój i uczesanie w ogóle Cie nie poznałem. Shikamaru mówił, że poznał niedawno położenie pozostałych prócz Ciebie, a tu proszę. stoisz tu przede mną.


 - Shikamaru? - zapytałam zdziwiona. 
 - Nom. Większość z nas jest w naszej jakby to ująć "bazie". Jutro mamy spotkać się w niej o 11:30. Powinnaś przyjść Shikamaru i inni na pewno się ucieszą. 
 - Przepraszam, nie mogę jutro przyjść o tej godzinie. Prawdę mówiąc wpadłam w pewne tarapaty i jak się nie pokażę jutro w szkole ludzie mogą coś zwęszyć. 
 - Brzmi poważenie. Choć bardziej rozwala mnie fakt, że chodzisz do szkoły. Mi się tak nie poszczęściło w tym świecie. - uśmiechnął się z żalem tak, że mnie aż zakuło w sercu. - No nic podaj mi swój numer telefonu wyśle Ci adres bazy.
 - Dzięki. Słuchaj pogadamy jak pozałatwiam swoje sprawy, a teraz wybacz. - powiedziałam już po chwili znikając w swoim pokoju. 

Sasuke

Siedziałem na ławce przed szkołą razem z Naruto rozmawiając o wszystkim i o niczym. Uznałem, że powinienem mu powiedzieć to co wiedziałem już jakiś czas temu i wyjawiłem mu prawdę o mnie i Hinacie, a raczej o tym czego życzą sobie nasi tutejsi rodzice. Naruto nie wyglądał na zaskoczonego najwyraźniej Hyuuga mu o wszystkim powiedziała i przyjął tą wiadomość z anielskim spokojem. 
 - Więc co zamierzasz? - zapytał mnie niebieskooki bacznie ilustrując. 
 - A co mam zrobić? Postaram się to obejść. Nie na rękę bycie mi z Hinatą. Bez obrazy, ale Ona nie jest w moim typie. Wolę bardziej kogoś takiego jak... 
 - Sakura? - zapytał z rozbawieniem. 
 - Nie twój interes. - warknąłem mając świadomość tego, że moja twarz spłonęła burakiem.
 - Oho o wilku mowa... - powiedział Naruto kierując swój wzrok w stronę bramy. Nagle jego mina spoważniała. - Sasuke coś jest nie tak. Spójrz na jej piąstki. - powiedział, a ja natychmiast zwróciłem uwagę na kroczącą w naszą stronę różowo-włosom. Rzeczywiście coś musi być na rzeczy jej dłonie wokół piąstek są zabandażowane. 
 - Muszę Wam coś powiedzieć...   

     


CDN.

O lol prawdę mówiąc myślałam, że wstawiłam ten rozdział na początku sierpnia xD
No nic kolejny rozdział, który już kończę pisać 26-27.08.2015r.

PS: Znam już datę swojego ślubu yay!
:D


piątek, 19 czerwca 2015

Rozdział XII




Parę słów od autorki:


Jak widzicie nie mogę nic obiecywać, bo jak na złość biednemu wiatr w oczy wieje i wychodzi po prostu klops.

 Gdyby nie to, że mój komputer zaczął jawnie świrować notka by była tak jak obiecałam, a tak ponownie błagam o wybaczenie v.v"


A tak na marginesie: W środę tego tygodnia w końcu napisałam ostatni test w historii mojego technikum (egzamin zawodowy - część praktyczna). Z racji tego ogłaszam wszech i wobec, że notki powinny pojawiać się częściej - przynajmniej dopóki nie znajdę pracy i nie wejdę w święty związek małżeński (mówię poważnie). xD 



Co do rozdziału: 


Postanowiłam rozbić go na 3 party ze względu na to, żebyście się na końcu notki nie doczekali. Co więcej notka poświęcona jest głównie Hinacie i Naruto, choć w większości Hinacie, ponieważ jak by to ująć... eh... zazwyczaj ma ona najmniej czasu "antenowego" w opowiadaniu, więc czas jej to wynagrodzić.



Co do przyszłych rozdziałów: 


 Po arcu Festiwal Liceum - "Nasza sztuka", chciałabym Was poinformować, że w kolejnym arcu pod tytułem "Miłosne zagrożenie" (również 3, może 4 party) pierwszoplanowymi postaciami stanie się wcześniej wymieniona dwójka tj. Naruto i Hinata. Natomiast drugoplanowymi - Sasuke i Sakura, tak więc rolę się odwrócą. 


Oczywiście należy zapamiętać, że owa czwórka nie przybyła tutaj sama i być może już niedługo dojdzie do kolejnych spotkań przyjaciół.



To na tyle (Boże ile się rozpisałam...)
Życzę miłego czytania :)








część 1 z 3

"Zapowiedź o trudnej miłości"

Hinata

 

Od mojego wypadku minęły prawie trzy tygodnie. W związku z tym wydarzeniem moi rodzice postanowili przyjechać do Tokyo, by omówić, jak twierdzili "bardzo ważną sprawę". Byłam niemalże pewna, że chodzi o mój powrót do domu i jak się okazało przeczucia mnie nie myliły.
Siedząc na fotelu naprzeciwko rodziców w niewielkim salonie w wynajmowanym przeze mnie mieszkaniu gościłam wspomnianą wcześniej dwójkę dokładnie ich ilustrując.
Moja matka Sinha nie wyglądała najlepiej. Mimo, że była całe 15 lat młodsza od mojego ojca to nawet doskonały makijaż całkowicie nie zamaskował jej zmęczenia. Dzięki kosmetykom i innym wynalazkom tego świata wyglądała naprawdę młodo, nawet jej figura jest warta pozazdroszczenia, jednak Ci którzy ją dobrze znają wiedzą, że ma Ona już prawie 60 lat. Ubrana w długą, czarno-czerwoną, prostą suknie z długimi rękawami, sięgającą do kostek z rozcięciem przy nodze siedziała dumnie pokazując swą mimiką twarzy jawne niezadowolenie. Prawdopodobnie jego przyczyna tkwiła w moim niewielkim, skromnym mieszkaniu, które najwyraźniej nie przypadło jej do gustu.  Nadgarstki i szyje mojej matki zdobiły wykonane z najprawdziwszego złota akcesoria. Kupowanie drogich rzeczy to jeden ze sposobów okazywania przez mojego ojca miłości do matki, więc można powiedzieć, że zawsze wygląda podobnie jak teraz.


Obok niej siedział mój ojciec Hiromu ubrany w czarny garnitur i czerwoną koszulę, której kołnierz ozdabiał czarny krawat. Jego wiek doskonale odzwierciedlały widoczne zmarszczki na twarzy i siwe, zaczesane do tyłu włosy. Z jego piwnych oczu nie byłam wstanie nic wyczytać. Jedynie w powietrzu było można wyczuć napięcie, które wzrastało wraz z trwająca ciszą, która w końcu postanowił przerwać rozpoczynając rozmowę:
 - Jak wiesz nie przelecieliśmy taki kawał drogi, by tylko się z Tobą spotkać. Oczywiście cieszymy się, że wróciłaś już do zdrowia, jednak jako głowa rodziny Kanji nie mogę zignorować tamtego zdarzenia. Tutejsza policja już potwierdziło to, że to nie był zwykły wypadek i podejrzewa, że coś takiego może się powtórzyć. Niestety nie możemy na dłużej opuścić kraju ze względu na ważne sprawy biznesowe, dlatego zgodziliśmy się na propozycję państwa Mikage... 
 - Co takiego? - przerwałam zaskoczona. Odkąd tylko przygarnęli mnie pod swój dach byli surowymi rodzicami i w kółko, zwłaszcza przyszywana matka powtarzała mi, że nie możemy dać się zdominować żadnej innej firmie. W szczególności sceptycznie byli nastawieni do rodziny Mikage, więc dlaczego posuwają się aż tak daleko? Czy naprawdę chodzi im o moje bezpieczeństwo, czy kryje się za tym coś jeszcze? - Co to za propozycja? - zapytałam z powagą w głosie. 
 - Córka państwa Mikage zaproponowała by zaopiekować się Tobą w ich rezydencji... - powiedziała matka zakładając nogę na nogę, kiedy ojciec napił się przygotowanej wcześniej przeze mnie herbaty.
 - Słucham!? - podniosłam głos wstając z miejsca. 
 - Nie skończyłam! Siadaj na miejsce! - rozkazała piorunując mnie lodowatym spojrzeniem, a ja natychmiast wykonałam jej polecenie. Jej uniesiony głos przypominał mi jakie ciężkie chwile musiałam przeżyć, gdy starała się ze mnie zrobić panienkę z wyższych sfer. By ją rozzłościć wystarczyła najmniejsza pomyłka, bądź potknięcie, a jej krzyk roznosił się echem po ogromnej willi. - Jeszcze w tym tygodniu przeprowadzisz się do ich rezydencji, a patrząc na to mieszkanie, w którym obecnie mieszkasz jestem coraz bardziej przekonana co do słuszności podjętej przez nas decyzji, a co do spotkania przedmałżeńskiego... zostało ono odwołane. Uważamy, że nie ma potrzeby byś spotkała się z Sasuke skoro od teraz będziecie mieszkać pod jednym dachem.
 - Dzisiaj udajemy się do ich rezydencji, by ustalić datę waszego ślubu, Nie chcemy ryzykować Twojego bezpieczeństwa. Im szybciej odbędzie się ceremonia, tym lepiej - wtrącił ojciec. 

Naprawdę nie rozumiem dlaczego Oni mi to robią... Nie chce wychodzić za Sasuke, a tym bardziej z nim zamieszkać pod jednym dachem. Może w szkole rozmawiamy, ale to nie zmienia faktu, że wyrządził wiele szkód wszystkim w wiosce, a w szczególności Naruto i Sakurze. Gdybym tylko mogła powiedzieć im prawdę... Zresztą... Nawet jakbym to zrobiła i tak by mi nie uwierzyli. Chociaż ten jeden raz, nie drugi... proszę Boże użycz mi mi odwagi, bym się im postawiła! Wykrzyczałam w myślach nabierając głęboko powietrza do płuc. Gdy je wypuściłam było mi trochę lżej. Patrząc z lekkim strachem na moich rodziców przełknęłam głośno ślinę stając z miejsca, tak, że patrzyłam na nich z góry. 
 - Nie mogę zaakceptować Waszej decyzji. Mówię poważnie, ponieważ jest ktoś kogo kocham i nie wyobrażam sobie żyć bez niego. 
 - Och... naprawdę? - pytał zainteresowany ojciec. Moja matka nie wyglądała na zadowoloną, wręcz przeciwnie... mimo zimnego wyrazu twarzy szło wyczuć kipiącą w niej złość skierowaną w moją stronę. - Kim jest wspomniany młodzieniec? 
 - To mój kolega z klasy. Podobnie jak ja jest uczniem z wymiany i to On tamtego feralnego dnia uratował mi życie. 
 - Mówisz o tym gitarzyście z tego słynnego zespołu...? Jak mu było...?
 - Harvey Naruto. 
 - Cóż byłbym skłonny zgodzić się przełożyć podjęcie decyzji o ślubie na rzecz poznania tego młodzieńca, ale tylko wtedy, gdy Twoja matka wyrazi zgodę. Co o tym sądzisz Sinha?
 - Spadkobierczyni majątku rodziny Kanji i gitarzysta jakiegoś tam zespołu? - zapytała ironicznie. - Nie rozśmieszaj mnie Hinata! Ktoś taki nie może zostać Twoim mężem! Muzycy w ogóle nie mają głowy do interesów! Nim byś się obejrzała zdradziłby Cie i wysępił co najmniej połowę majątku na sprawie rozwodowej! - jej słowa wypowiedziane przeciw Naruto naprawdę trafiły w moje serce tak, że poziom adrenaliny wzrósł niemiłosiernie. Gdyby niebyła moją tutejszą matką nie popuściłabym jej tego płazem choć i tak w pewnym stopniu pozwoliłam sobie poluzować lejce. 
 - A Ty!? Kim niby jesteś żeby oceniać tak Naruto!? Myślisz, że nie wiem!? Byłaś w gorszej pozycji społecznej niż On, a mimo tego zostałaś żoną głowy rodziny Kanji! Dzieli Was 15 lat, więc to raczej ty wyglądałaś na tą co chce ukraść majątek! Jakim prawem śmiesz go tak oczerniać!? Odpowiedz mi! 
 - Ty mała smarkulo...! - zamachnęła się na mnie, kiedy naglę ku mojemu zdziwieniu złapała się za klatkę piersiową przeraźliwie kaszląc. 
 - Sinha! - podszedł do niej mój Ojciec, a ja przypatrywałam się zszokowana. Z jej ust za każdym kaszlnięciem wydobywała się spora ilość krwi. - Hinata dzwoń po karetkę! - rozkazał, a ja szybko podbiegłam do telefonu łącząc się z odpowiednią służbą. Po 12 minutach pogotowie podjechało pod budynek i zabrało ją na nosze. Kiedy już mieli opuszczać moje mieszkanie usłyszałam od matki:
 - Nigdy nie pozwolę Ci być z tym chłopakiem. Jeszcze w tym tygodniu zamieszkasz z Mikage... - wykrztusiła ponownie się dusząc wypluwając kolejną porcję krwi. 
 - Jeszcze dokończymy tą rozmowę. Spakuj się i oczekuj na pracowników Mikage. Skontaktuje się z ich córką. Tak jak powiedziała matka jeszcze w tym tygodniu zamieszkasz u Mikage. - powiedział po czym opuścił mój dom jadąc w limuzynie za karetką. 

Sakura 

 

Siedziałam przy ławce w klasie już od dobrych pięciu minut. Jeszcze mam trochę czasu do rozpoczęcia zajęć dlatego zaczęłam przygotowywać się do lekcji. Na moje szczęście Sasuke jeszcze nie dotarł do klasy, więc mam dodatkowy czas, by opracować dzisiejszy plan, który ma się przyczynić do uwolnienia się od jego towarzystwa. Minuta po minucie ludzi w klasie przybywało, aż w końcu wszedł i on zajmując swoje miejsce. Nic się nie zmieniło od czasów akademii, zupełnie jak kiedyś siedzi skupiony, zatracony w swoich myślach z lodowatym wyrazem twarzy. Nie zmieniło się również to, że dziewczyny mają fioła na jego punkcie z tą różnicą, że teraz wstydzą się do niego podejść, czy zagadać. Moje rozmyślanie przerwał mi nauczyciel kładąc pustą kartkę papieru na ławce robiąc to samo przy pozostałych uczniach. Kiedy skończył powrócił na swoje miejsce zaczynając swoją przemowę:
 - Jak widzicie przyszedłem dzisiaj trochę przed czasem i rozdałem Wam kartki. Nie musicie się obawiać, nie chodzi o niezapowiedzianą kartkówkę. - na te słowa połowa klasy odetchnęła z ulgą. - Otóż zbliża się przez Was długo wyczekiwany festiwal kulturowy. Począwszy od dnia dzisiejszego każda klasa ma wolne lekcje, by móc zrealizować swój własny, wybrany drogą demokratyczną pomysł, który zaprezentujecie gościom przybyłym na festiwal. Oczywiście w tym, jak i ubiegłym roku klasa, która zbierze najwięcej pieniędzy i wygra pojedzie na darmową wycieczkę na Okinawę. Proszę żebyście najpierw zgłosili swoje propozycje, a ja zapiszę je na tablicy.

Po tym haśle padło parę pomysłów z ust uczniów takich jak: zorganizowanie domu strachów, urządzenie kafejki cosplay'owej, otworzenie sali zabaw i wystawienie sztuki. W zasadzie w zeszłym roku otworzyliśmy herbaciarnie i zajęliśmy 3-cie miejsce w zbieraniu pieniędzy, więc nawet się nie dziwię, że ta propozycja nie padła w tym roku. Ciekawe co zorganizuje klasa z wymiany? Zastanawiałam się, kiedy przyszedł czas samemu podjąć decyzję co napisać na kartce. Koniec końców nie wiedziałam co wybrać, więc nic nie napisałam oddając pustą kartkę wychowawcy. Po paru minutach, kiedy głosy zostały podliczone wychowawca ponownie zabrał głos:
 - No więc dobrze...  Większością głosów wygrywa pomysł wystawienia sztuki zaproponowany prze Maruo. - ogłosił na co 3/4 klasy zaczęła klaskać i wiwatować. Sztuka ta...? Współczuje tym co będą musieli zagrać główną rolę.  - Jako, że dwójka z całej klasy oddała puste karty proponuję, by właśnie oni zagrali główne rolę. Soushi, Mikage... Nie macie nic przeciwko prawda? - zapytał retorycznie z ironią. Co za staruch! Dlaczego wybrał akurat naszą dwójkę! Krzyczałam w myślach podchodząc do Maruo, który tak ekscytował się tą sztuką, że natychmiast zabrał się za pisanie scenariusza. 
 - Maruo... - zaczęłam chcąc go błagać, by nie przystał na propozycję nauczyciela. - Chyba nie myślisz poważnie o tym, by zrobić ze mnie i Mikage główne postacie, prawda?
 - Wręcz przeciwnie, myślę, że to całkiem niezły pomysł. - uśmiechał się od ucha do ucha. 
 - Ale Maruo myślę, że Sasuke raczej nie weźmie udziału w czymś takim jak przedstawienie, prawda Sasuke? - zapytałam głośniej. 
- Nie mam nic przeciwko. - rzucił sucho odwracając się w naszą stronę. Jego twarz nie wyrażała zupełnie nic. Nie wiem o czym On myśli i nie wiem dlaczego się zgodził, ale wiem jedno... Night nie będzie zadowolony z takiego obrotu spraw. 

Sasuke

 

Patrzyłem na różowo-włosom w duchu śmiejąc się z jej zaskoczonej miny. Mało brakowało, a sam wybuchłbym głośnym śmiechem, ale cudem się powstrzymałem, by nie zburzyć innych zdania o mnie. Nie specjalnie chciałem brać udział w tym całym przedstawieniu, ale być może dzięki temu dowiem się, dlaczego Sakura stara się mnie unikać odkąd wróciliśmy z przyjęcia w mojej rezydencji. Nie mogę w uwierzyć w to, że się tym przejmuję, nawet zaczęło mi to spędzać sen z oczu Muszę jak najszybciej wydostać się z tego świata, bo chyba zaczyna wariować. Czy istnieje w ogóle sposób na wydostanie się z tej spokojnej rzeczywistości? Pytałem sam siebie. 
 - A więc postanowione! - wykrzyczał radośnie Maruo. - Soushi i Mikage zagrają główną rolę w naszym przedstawieniu!

Hinata 

Powoli wolne lekcje dobiegały końca, a ja wciąż nie mogłam uwierzyć w to, że pomysł Naruto w otworzeniem kafejki z pokojówkami i lokajami tak szybko spodobał się klasie. Jednogłośnie jego propozycja została wybrana, więc nie miałam powodu, by się temu sprzeciwiać. To będzie naprawdę interesująca kafejka, ponieważ większość z nas pochodzi z tzw. wyższych sfer. Na samą myśl o tym, że będziemy przebierali się za pokojówki i lokai, by służyć innym wywołuje u mnie śmiech mimo tak paskudnego poranka, który zafundowali mi moi przyszywani rodzice.
"Nigdy nie pozwolę Ci być z tym chłopakiem. Jeszcze w tym tygodniu zamieszkasz z Mikage... ". Ciekawe czy mówiła poważnie...? Posmutniałam przypominając sobie jej twarz, kiedy wywozili ją do szpitala. Czuje się trochę dziwnie w końcu to moja tutejsza mama, a ja nawet nie czuję się zmartwiona jej stanem zdrowia. Może powinnam ją odwiedzić i porozmawiać na spokojnie? Zastanawiałam się, gdy spostrzegłam ukochanego blondyna wchodzącego do pustej klasy, gdzie siedziałam już tylko ja. 
 - Hinata jeszcze tu siedzisz? Chyba nie chcesz tu spędzić całego dnia. - powiedział z uśmiechem podchodząc bliżej.
 - Już się zbieram. - odwzajemniłam uśmiech przy tym wstając z miejsca lekko się rumieniąc po chwili kierując się do wyjścia z klasy. Gdy mijałam blondyna ten znienacka złapał mnie za nadgarstek zatrzymując moje ciało w miejscu. Staliśmy obok siebie patrząc w przeciwne strony. W powietrzu dało się wyczuć atmosferę pełną emanującej od nas niepewności. Moje serce waliło jak oszalałe, ponieważ nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Stałam w bezruchu czując na moim nadgarstku uścisk i bijące z jego dłoni ciepło. kiedy odwróciłam zarumienioną twarz w jego stronę spostrzegłam duże niebieskie tęczówki wpatrujące się w moje z powagą. 
 - Hinata... - wymówił moje imię zachrypniętym głosem pełnym obaw. - Jest coś o co chce Cie zapytać... - przerwał nabierając głośno powietrze do płuc. - Czy to co zdarzyło się wtedy w szpitalu...  było czymś więcej niż tylko... no wiesz... - westchnął przy tym drugą dłonią łapiąc się za czoło. - Chodzi mi o to, czy wzięłaś to na poważnie? - zapytał w końcu wypuszczając głośno powietrze z płuc, jak po zanurkowaniu pod wodą. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego co zrobiłam. Celowo unikałam naszego zbliżenia od tamtego momentu przetrzymując go w niepewności prawdopodobnie go raniąc, a wszystko przez tą sprawę z Mikage... Naruto to naprawdę dobry chłopak. Mimo, że upłynęło tyle czasu to nie naciskał na mnie i cierpliwie czekał, więc nie dziwię się mu, że chce poznać moją odpowiedź. - Jeśli się pomyliłem powiedz, ale po prostu ten pocałunek w szpitalu, a jeszcze wcześniej w parku... - jeszcze mocniej zarumieniłam się, gdy wspomniał o parku. To właśnie wtedy pierwszy raz go pocałowałam. Nigdy nie zapomnę jego zaskoczonego wyrazu twarzy, który od czasu do czasu śni mi się nocą po dziś dzień. Wolną dłonią dotknęłam jego dłoni przy czole, by odsłonił swoją twarz odwracając się przodem do jego osoby. Bez żadnego protestu opuścił dłoń, a ja wpatrywałam się w jego zaczerwienioną twarz przypominającą kolorem dojrzałego pomidora. Jeszcze nigdy go takiego nie widziałam. To Naruto, którego nie znam, a tak bardzo chce poznać. Tak bardzo się boję, że go zranię, ale tak bardzo go kocham. Gdyby tylko przygarnęła mnie inna rodzina... być może byłoby to łatwiejsze.  
 - Kocham Cie... - wypowiedziałam wpół zduszonym głosem. Czuje, że zaraz się rozpłaczę i już po chwili po moim policzku spłynęła pierwsza łza. - już od tak dawna... - Widzę jak jego usta lekko się rozchylają, ale żaden dźwięk się z nich nie wydobywa, zupełnie jakby chciał coś powiedzieć, ale nie może, nie potrafiąc ubrać tego w słowa. - Chciałabym by to wszystko było takie łatwe, ale nie jest. - mówię czując ostry ból w sercu, kiedy z oczy wypływają kolejne łzy. Nagle blondyn pociągnął mnie za trzymany nadgarstek po chwili puszczając tak, że niekontrolowanie wpadam w jego ramiona. Słyszę głośne bicie jego serca. Bije równie szybko jak moje. Jak to możliwe, że kiedy w końcu udało mi się wyznać co do niego czuje to wszystko jest temu przeciwne? Pytam sama siebie łkając cicho w jego klatkę piersiową okrytą częścią mundurka szkolnego.
 - Nie wiem w czym tkwi problem, ale jak trudne by to nie było, jestem pewny, że damy sobie rade. - szepcze mi do ucha jedną dłonią gładząc włosy. Nie wiedziałam co mam mu teraz powiedzieć. Czy powinnam powiedzieć mu o mnie i Sasuke, czy może powinnam to zbyć milczeniem. Presja, którą czuje odkąd spotkałam Mikage Sayu jest nie do zniesienia. Z dnia na dzień czuje jak przygniata mnie swym ciężarem i pogrąża w jeszcze większej otchłani. W końcu nie wytrzymałam i postanowiłam powiedzieć mu wszystko zanosząc na dobre się płaczem. 
 - Moi rodzice... chcą mnie wydać za Sasuke! Powiedziałam im, że jestem temu przeciwna, ponieważ... ponieważ Cie kocham, ale matka... matka powiedziała, że nigdy nie pozwoli mi być z Tobą! - wzięłam głęboki oddech próbując powstrzymać łzy przy tym kontynuując. - Jeszcze w tym tygodniu mam się wyprowadzić do Mikage... 

Powiedziałam wszystko co leżało mi na duszy, a Naruto nawet na chwile nie przerwał mi wysłuchując wszystkich moich słów nadal gładząc moje włosy. Trwało to mniej więcej dwie, może trzy godziny, aż szkoła całkowicie opustoszała zostawiając nas samych sobie. Salę zalała całkowita cisza. Po wygadaniu się było mi w pewien sposób lżej, choć po moich policzkach nadal ciekły, co prawda w mniejszych ilościach łzy.
 - Hinata... - usłyszałam roznoszący się po sali głos blondyna rozrywającego głuchą ciszę w pomieszczeniu. - Jeśli nie mogę być z Hinatą Kanji... nie muszę z nią być. - powiedział z powagą, a moje serce niemal stanęło. Czyli to koniec? Nie jest nam przeznaczone być razem? Mówiła z wielkim żalem i smutkiem moja podświadomość, a ja na nowo obficie zaniosłam się łzami. To boli... powtarzałam w głębi serca czując jak wbija mi się sztylet w serce. Zrobiłam krok w tył odsuwając się od blondyna patrząc pustym wzrokiem w podłogę. Nie potrafię teraz na niego spojrzeć. Odkąd tylko pamiętam zawsze miałam cichą nadzieje, że moje uczucia w końcu do niego dotrą, a on je odwzajemni. Dlatego przez cały czas się nie poddawał i podążałam jego śladami.  Jak nigdy wcześniej odwróciłam się napięcie i chciałam ruszyć ku ucieczce. Ku mojemu zdziwieniu powstrzymała mnie dłoń blondyna, która chwyciła mnie mocno za ramie. 
 - Puść mnie proszę! - krzyknęłam spanikowana unosząc twarz w górę ukazując ją w potoku łez.
 - Poczekaj chwilę... - powiedział spokojnie. - Tak, jak powiedziałem "Nie muszę być z Hinatą Kanji", ale nikt nie powiedział... Ja nie powiedziałem, że nie chce być z Hyuuga Hinatą. - Co? Zapytała moja podświadomość oszołomiona tym co właśnie usłyszała. 
 - Nie rozumiem... - stwierdziłam nie wierząc w to co właśnie usłyszałam.
 - Poznałem Cie nie jako dziedziczkę rodziny Kanji lecz jako dziedziczkę klanu Hyuuga. Jeśli jest tak jak mówiłaś i twoi tutejsi rodzice zakazują być z takim chłopakiem jak ja ze względu na twój status, to spełnijmy ich prośbę. 
 - Ale...
 - Wiem, że to nie jest długotrwałe rozwiązanie, ale dopóki tu jesteśmy musi nam to wystarczyć.
 - Myślałam, że mnie odrzuciłeś. - szlocham cicho w głębi duszy radując się tym, że tak naprawdę nie zostałam odrzucona. 
 - Odkąd mnie pocałowałaś w parku wiele o tym myślałem... - zaczerwienił się podchodząc bliżej do mnie. - Zacząłem sobie przypominać, jak często stałaś po mojej stronie i wiele innych rzeczy, aż w końcu dotarło do mnie, że to nie trwa od paru dni, ale od paru ładnych lat... Wybacz, że wcześniej byłem taki głupi i nie odpowiedziałem na Twoje uczucie, jeśli to nie problem... Czy pozwoliłabyś mi teraz na nie odpowiedzieć? - zapytał, a moje serce zawaliło niczym młot. Nie mogąc wykrztusić słowa kiwnęłam twierdząco głową, a to co się później stało zupełnie mnie zaskoczyło. Niebieskooki podszedł blisko mnie i nim się spostrzegłam poczułam jego ciepłe wargi na swoich. Czułam jak moje policzki spowija rumieniec, a przez ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Przez chwilę miałam wrażenie jakby wszystkie moje troski odeszły w niepamięć i pozostały tylko te przyjemne uczucia. Oby to wszystko nie okazało się być tylko snem. Modliłam się czując bliskość jego ciała lekko napierającego na mnie w bezkresnym pocałunku.







    
 
      
   


piątek, 17 kwietnia 2015

Rozdział XI

Sakura 


Po wyładowaniu emocji w domu Sasuke udałam się na taras, gdzie spędziłam w ciszy przyglądając się migoczącym gwiazdą na niebie dłuższy czas. Zastanawiałam się, jak ja spojrzę mu teraz w twarz? Co zrobię jeśli powie mi, że przyniosłam mu wstyd i że nie nie chce mnie więcej widzieć? Nie, nie to niemożliwe... w końcu stanęłam po jego stronie, więc nie powinien się złościć prawda? Pytałam sama siebie, gdy moją uwagę przykuła blond włosa, młoda kobieta zsiadająca z motocyklu. Gdy nasze spojrzenia się spotkały na moim ciele wyszła gęsia skórka, a jej usta wykrzywiły się w wywyższającym, oziębłym uśmiechu. Sparaliżowana nie mogłam oderwać od niej wzroku do czasu, gdy zniknęła w głębi posiadłości. W tej chwili poczułam nagłą ulgę, zupełnie jakby kamień spadł mi z serca. Co to było? Nie wiem, ale uczucie które pozostawiła po sobie sprawia, że mam wrażenie, że wydarzy się coś bardzo złego w niedalekiej przyszłości. 
 - Sakura... - usłyszałam swoje imię odwracając się mówcy.
 - Sasuke... - spuściłam wzrok wgapiając się w kamienne podłoże na co on widząc moją reakcję podszedł na tyle blisko by unieść mój podbródek delikatnie swoją lewą dłonią tak że patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Nie wiedziałam jak mam zareagować. Czy powinnam pozostać blisko niego, czy też się odsunąć na bezpieczną odległość? Moje serce waliło jak młot mimo, że tego nie chciałam, nie mogłam go opanować, ani odwrócić od niego swojej twarzy. Jego ciemne oczy w świetle księżyca wydawały mi się teraz błyszczeć, jednak to nie odciągało mojej uwagi od moich wcześniejszych myśli. Wciąż bałam się, że zaraz na mnie nakrzyczy i się wścieknie. Nim się spostrzegłam z moich oczu popłynęła pierwsza łza, która została szybko wytarta przez bruneta kciukiem.
 - Nie powinnaś tak otwarcie okazywać tutaj swoich emocji. Ludzie w rezydencji tylko czekają na Twój fałszywy ruch. Nim się obejrzysz a obedrą Cię ze wszystkiego nie zostawiając na Tobie suchej nitki.      



- Ale...
- Żadnych ale. Nie zapominaj kim naprawdę jesteśmy. Jeśli ułatwi Ci to sprawę to potraktuj tą imprezę, jak zwykłą misje, którą dała ci Hokage. - powiedział przybliżając się do mojego ucha. - Tylko na Ciebie tak naprawdę mogę liczyć. - wyszeptał tak, że czułam jego ciepły oddech, a fala gorąca przeszyła moje ciało na wylot. - Powinnyśmy wracać do środka. 
 - Taa... - odsunęłam się, kiedy poczułam jak moje policzki spłonęły rumieńcem kierując się wraz z Sasuke do środka. Przez chwile wydawało mi się, że widziałam czyjś cień przy drzwiach, ale uznałam to za nieważne i wkroczyłam do środka sali, gdzie nadal w najlepsze trwało przyjęcie jakby incydent ze mną w roli głównej nigdy nie miał miejsca. 
 - Sakura-chi, Sasuke-chi! - usłyszeliśmy głos pani Mariel, która do nas podeszła z bardzo zatroskana miną. - Nie uwierzycie co się stało. Panienka Kanji miała wypadek w drodze na przyjęcie i została przewieziona do głównego szpitala.
 - Hinata? - zapytałam próbując ukryć swe przerażenie.  
 - Jak to? - zapytał Sasuke.
 - Sayu prosiła mnie bym Wam to przekazała osobiście, ponieważ nie chce by taka wiadomość zniechęciła jej gości do zabawy. 
 - Rozumiem, dziękuję Pani, że przekazała nam Pani tą wiadomość.
 - Zrobiłam tylko to, o co prosiła mnie Sayu. Mam nadzieję, że nie zepsułam tą wiadomością Wam przyjęcia. 
 - Nie, nie. Spokojnie. Proszę wracać i się dobrze bawić. - odesłał kobietę, kiedy ja wyciągnęłam swoją komórkę szukając w kontaktach numeru mojego brata. - Co robisz? - zapytał.
 - Przecież nie mogę tu zostać i bezczynnie siedzieć, kiedy Hinata została ranna. - odpowiedziałam na co on znienacka zabrał moja komórkę chowając do swojej kieszeni od marynarki. 
 - Co Ty robisz? Oddawaj mi ją. - powiedziałam wyciągając w jego stronę dłoń. 
 - Nie. Mówiłem Ci byś nie okazywała tutaj swoich emocji. Odwiedzimy ją jutro. Powtórzę jeszcze raz. Nie zapominaj kim jesteś. 
 - Tak mówisz, ale to Ty zapomniałeś, że ja przede wszystkim jestem medykiem. - złapałam go za słówko z czego najwyraźniej nie jest zadowolony. Z grymasem na twarzy głośno westchnął oddając mi komórkę. 
 - Myślałem, że chociaż na Ciebie mogę liczyć... Chyba się pomyliłem. - powiedział chcąc odejść, kiedy moja dłoń sama z siebie chwyciła go za marynarkę zatrzymując go. - O co chodzi?
 - Przepraszam. Zostanę z Tobą, więc się nie złość. - na te słowa jego twarz jak nigdy rozpromieniała i z uśmiechem pogłaskał mnie po głowie. Tak właśnie rozmawiając z kolejnymi ludźmi od czasu do czasu tańcząc przetrwałam pierwsze moje przyjęcie w domu Sasuke wracając przy jego asyście do swojego około trzeciej w nocy. 

Sayu - "siostra" Sasuke


 - Więc uważasz, że ta różowo-włosa dziewczyna jest kimś szczególnym dla Sasuke? A to ciekawe. - powiedziałam siedząc w swoim gabinecie za biurkiem rozmawiając z moim osobistym ochroniarzem, gdy służba sprzątała po przyjęciu. 
 - Tak. Myślę, że Sasuke jest z nią w jakiś szczególny sposób związany. 
 - Rozumiem. To naprawdę interesujące. To chyba pierwszy raz, jak Sasuke ma przede mną jakąś tajemnicę.
 - Mówiłam Ci żebyś nie ufała temu szczylowi. Od samego początku wydawał mi się podejrzany. 
 - Jejku jejku... - uśmiechnęłam się podekscytowana - powiedz Nora... Ty naprawdę go nienawidzisz, czyż nie? 
 - Oczywiście, że tak. Gdybym mogła wpakowałabym mu po pierwszym spotkaniu kule w łeb.
 - Hahaha... a to dobre. Ale nie uważasz, że przypominał trochę Ciebie z przed paru lat? 
 - Żartujesz sobie ze mnie?               
 - Nie, mówię całkiem poważnie. Kiedy znalazłyśmy go na ulicy nieprzytomnego, a zwłaszcza gdy się przebudził. Też to widziałaś prawda? Ten wzrok, który mówił tylko jedno... "Zabije Cie". Takiego wzroku nie posiada żaden normalny nastolatek, nawet jeśli ostro się go wkurzy. 
 - Cóż prawda... ale dlaczego do tego wracasz? Przecież już doszliśmy do tego, że na pewno kiedyś kogoś zabił. 
 - No własnie, ale nigdy nie poznałyśmy jego przeszłości, nawet jeśli użyliśmy wszelkich dostępnych dla nas środków. 
 - Przyznam, że też się wtedy zdziwiłam, a jeszcze bardziej zdziwiło mnie to, że go adoptowałaś... 
 - Gdyby teraz wziąć pod uwagę to o czym wcześniej wspomniałaś to naprawdę ta dziewczyna może mieć coś z nim wspólnego, dlatego chcę byś dokładnie ją sprawdziła. Chcę wiedzieć wszystko na jej temat począwszy od jej narodzin, a kończąc na tym o jaką misje im chodziło i kim jest ten cały Hokage. Rozumiesz? 
 - Oczywiście. Użyję wszystkich dostępnych środków by się tego dowiedzieć. W tym czasie Ty nadal graj królową, a ja się wszystkim zajmę. 
 - Na to właśnie liczę. - powiedziałam z szerokim uśmiechem, gdy blondynka wychodziła. Byłam zadowolona z rozwoju wydarzeń. Od tak długiego czasu chciałam odkryć co się kryje w prawdziwej naturze bruneta, a teraz być może będzie to możliwe. - Co zrobisz Sasuke? - zapytałam retorycznie wyglądając przez okno, gdzie dojrzałam jego sylwetkę wsiadającą do pojazdu. 

Naruto


Siedziałem na szpitalnym krześle trzymając dłoń granatowowłosej, gdy ta spokojnie spała podłączona pod szpitalną aparaturę z kroplówką przy boku. Tak bardzo się o nią niepokoiłem, że nie spostrzegłem jak słońce wspięło się wysoko na niebie rozświetlając swoim blaskiem okolicę. Przez chwilę patrząc pół nieprzytomnym wzrokiem przez okno miałem wrażenie, że ponownie poczułem moc energii natury lecz to wrażenie szybko przeminęło nie pozostawiając po sobie niczego. Chwilę później poczułem lekki uścisk na mojej lewej dłoni, którą trzymałem dłoń dziewczyny szybko odwracając głowę w jej stronę. 
 - Gdzie Ja...? - usłyszałem jej cichy oszołomiony głos próbując się podnieść. 
 - Nie podnoś się. - powiedziałem troskliwie chwytając dłońmi jej barki by spokojnie położyła się, co zrobiła. - Jesteś w głównym szpitalu tutaj w Tokyo. Podczas jazdy prawdopodobnie inny pojazd uderzył w Twój, ale niestety uciekł z miejsca zdarzenia. Policja zajmuje się tą sprawą. - powiedziałem pewnie ścierając delikatnie prawą dłonią płynącą po jej policzku łzę. - Już dobrze. - gładziłem jej policzek próbując dać jej ukojenie. Nagle jasnooka poderwała się łapiąc się za głowę, gdzie pod grzywką krył się opatrunek i wychylając się w przeciwną do mnie stronę znienacka zwymiotowała głośno kaszląc. Mocno zaniepokojony nacisnąłem czerwony przycisk znajdujący się bardzo blisko łóżka, który miał natychmiast wezwać do pokoju Hinaty lekarza, który dokładnie ją zbada. Nie minęła nawet minuta, a lekarz zjawił się u drzwi wraz z pielęgniarką grzecznie prosząc mnie bym na chwilę opuścił salę. Bez żadnego zbędnego gadania wykonałem polecenie i czekałem aż ponownie zawoła mnie do środka siedząc na pobliskiej ławce.
 - Pan Harvey? - zwróciła się do mnie pielęgniarka, która wcześniej przyszła z lekarzem wychodząc z sali.
 - Tak?
 - Może Pan już wejść do środka, lekarz ma Panu coś do powiedzenia.
 - Rozumiem. - wstałem wracając do środka sali. - Doktorze co z nią? - zapytałem patrząc na granatowowłosą.
 - Cóż normalnie nikomu z po za rodziny nie powinnyśmy udzielać informacji o zdrowiu pacjenta, ale jako, że uratowałeś Jej życie i wyraziła na to zgodę nie mam powodu by Ci nic nie mówić. - uśmiechnął się kontynuując. - Na szczęście nic poważnego się Jej nie stało. Przeżyła lekkie wstrząśnienie mózgu przez co może mieć przez najbliższy czas ostre zawroty głowy i od czasu do czasu będzie wymiotować. Myślę, że na spokojnie damy sobie radę nad tym zapanować. Najważniejsze jest teraz to, by sobie porządnie wypoczęła i się zbytnio nie forsowała.
 - Rozumiem, bardzo Panu dziękuję. - powiedziałem lekko się kłaniając, gdy ten opuścił sale. - Lepiej? - zapytałem patrząc ponownie na dziewczynę.
 - Bywało lepiej. - uśmiechnęła się. Najwyraźniej diagnoza lekarza podniosła ją na duchu. To dobrze. Przynajmniej wiemy, że to nic poważnego. - Dziękuję... Gdyby nie Ty mogłoby być ze mną naprawdę źle. - westchnęła przecierając dłonią po opatrunku.
 - Boli?
 - Nie tak bardzo, jak się wydaję.
 - Wiesz... Naprawdę się przeraziłem, gdy zobaczyłem Cie zakrwawioną w tym przeklętym samochodzie. - usiadłem na brzegu szpitalnego łóżka biorąc w swe dłonie jej zimną dłoń przykładając do swojego zarumienionego policzka.
 - Naruto? - wypowiedziała me imię pytająco czerwieniąc się.
 - Wybacz mi. Pozwól mi tak chwilkę zostać... - powiedziałem półszeptem przymykając lekko powieki po raz pierwszy rozkoszując się jej dotykiem. Jej dłoń była taka mała, zimna i przyjemna, kiedy swym dotykiem ochładzała mój policzek.
 - Już już... - wyszeptała gładząc drugą moje blond włosy. - zaskoczony otworzyłem lekko powieki, a moje serce niesamowicie przyspieszyło, gdy spostrzegłem jej niesamowicie bijący ciepłem i życzliwością szczery uśmiech. Lekko podniosłem się z miejsca zbliżając swoją twarz do Hinaty patrząc głęboko w oczy. Jej twarz pokryta wyróżniającym się rumieńcem mnie onieśmielała, a jednak nie mogłem się powstrzymać. Szybkie bicie naszych serc i głębokie spojrzenie uświadomiło nas, że nasze uczucia nie są złudne. Przymykając oczy połączyliśmy nasze usta w delikatnym pocałunku zatracając się w tej pięknej jak sen chwili. Czułem jej gorący oddech i głośne bicie jej serca, które wprowadzało mnie w trans, którego za żadną cenę nie chciałem przerwać. Niestety nic nie trwa wiecznie i każda piękna chwila musi się skończyć. Tak było i tym razem. Ku naszemu zaskoczeniu drzwi od sali zostały otwarte, a za nimi pojawiły się dwie osoby, które wpatrywały się w nas otępiałym wzrokiem. Jak poparzeni oderwaliśmy się od siebie patrząc z wielkim zażenowaniem na przybyłych gości.
 - Sakurcia, Sasuke...? My... no... tego... - drapałem się po głowie nie mogąc się wysłowić.
 -  Nie nie, nie przerywajcie sobie. My tylko przechodziliśmy, nie Sasuke? - zapytała retorycznie idiotycznie się uśmiechając, gdy ciemnowłosy nadal stał zaskoczony nas ilustrując. - To my będziemy lecieć, pa! - prawie wykrzyknęła łapiąc szybko dłoń bruneta przy tym w pospiechu ciągnąc go na zewnątrz szpitala.  

Sasuke


Szedłem z Sakurą, której twarz przybrała lekko rumiany odcień w stronę wyjścia ze szpitala. Po balu ostawiając ją do domu obiecałem, że pojedziemy rano przed szkołą do szpitala, by sprawdzić co z Hinatą. Jednak chyba żadne z nas nie spodziewało się zastać tych dwoje w takiej sytuacji. Tym bardziej, że nie przypominam sobie, by blondyn kiedykolwiek przejawiał miłosne zainteresowanie jasnooką. Najwyraźniej Sakura też nic nie wiedziała na ten temat skoro wyglądała na tak zaskoczoną.
 - Co to miało być? - usłyszałem jej pełne zdziwienia pytanie, gdy po wyjściu ze szpitala puściła moją dłoń. - Kiedy ich wspólne relacje się zmieniły?
 - Cóż... Najwyraźniej coś pominęliśmy. - stwierdziłem kierując się do pojazdu, który po odwiedzinach w szpitalu ma zawieść nas do szkoły. - Idziesz? - zapytałem na co różowo-włosa przyśpieszając kroku dołączyła do mnie idąc tuz obok. 
 - Nie dziwi Cie to? - spojrzała na mnie pytająco wyprzedzając mnie po chwili z uśmiechem obracając się dookoła swojej osi. 
 - Nie interesuje się tym, więc nie bardzo, ale co Ciebie w tym tak cieszy? - zapytałem nie rozumiejąc jej radości na co ta znienacka zatrzymała się odwracając w moją stronę. 


 - Po prostu Cieszę się, że być może w końcu będą są ze sobą. - uśmiechnęła się, gdy nagle zerwał się silniejszy wiatr bawiąc się jej kaskadą jasnoróżowych włosów i zwiewnym, szkolnym mundurkiem ukazując lekko część płaskiego brzucha. Otoczona drzewami sakury znajdujących się przy szpitalu i padającym na jej jasną skórę słońcem wydawała mi się być najpiękniejszą kobietą na świecie. Jej oczy chwilowo zahipnotyzowały moje swoją bujną zielenią, a malinowe usta wzbudzały we mnie pożądanie, które ledwością mogłem powstrzymać przed wybuchem. Nigdy bym nie pomyślał, że kiedykolwiek zacznę myśleć o niej poważnie w tych kategoriach. Najprawdopodobniej to wina tego świata. Moja bezradność w tym świecie zrodziła we mnie słabość w momencie, gdy nasze drogi ponownie się skrzyżowały. Jeśli czegoś z tym nie zrobię stanę się marionetką tego snu, a na to nie mogę pozwolić. - Sasuke wszystko w porządku? - spojrzałem na nią słysząc jej głos na który w odpowiedzi kiwnąłem twierdząco głową. - No to chodźmy, jeszcze chwile postoimy i spóźnimy się do szkoły. - patrząc na zegarek założony na mojej prawej ręce uświadomiłem sobie, że rzeczywiście miała rację. Nie przedłużając dłużej naszej dyskusji pośpieszyliśmy do samochodu, który zawiózł nas do szkoły. W ten oto i sposób ucząc się zakończyłem kolejny nudny szkolny dzień wracając do domu próbując wyrzucić z myśli zielonooką pomagając siostrze przy sprawach biznesowych. 

Sakura


Przekraczając po powrocie ze szkoły próg domu usłyszałam donośny głos mojego brata, który najwyraźniej wrócił przede mną do domu po nocnej zmianie:
 - Sakura przyjdź natychmiast do kuchni! Musimy o pewnej rzeczy porozmawiać! 
 - Dobrze! - odpowiedziałam głośno przy tym zdejmując buty i układając je z boku na szafce po czym pognałam do kuchni, gdzie przy gazówce stał Night smażąc ryż z warzywami na patelni. 
 - Dobrze, że przyszłaś, bo to naprawdę ważne. - powiedział z powagą wymalowaną na twarzy, co u niego jest rzadkością. 
 - Coś się stało? - zapytałam niepewnie siadając na krześle znajdującym się przy niewielkim stole, przy oknie z widokiem na nasz niewielki ogród. 
 - Gdzie byłaś w nocy? 
 - Na balu w domu Sasuke. Wiem, że nie zapytałam Cie o zgodę, ale byłeś tak przejęty tym wezwaniem do szpitala, że nawet nie zdążyłam Ci o tym powiedzieć. Prawdę mówiąc nawet sama do końca nie zdawałam sobie sprawy, że jednak tam pójdę. - powiedziałam na spokojnie wiedząc, że szatyn mi nie przerwie, ponieważ obawia się, że ponownie ucieknę z domu do Naruto. - Skąd się dowiedziałeś, że mnie nie było? - zapytałam będąc niemal pewna jego odpowiedzi. 
 - Dzisiaj rano, kiedy kończyłem dyżur zadzwoniła moja matka mówiąc mi o tym, że widziała Cie na przyjęciu w domu Mikage i to na dodatek jako partnerkę Sasuke. Była bardzo zaskoczona tym, że to właśnie Ciebie wziął za towarzyszkę, ponieważ jest to bardzo wysoko usytuowany młodzieniec, o którego panny z bogatych rodów są gotowe zrobić wszystko, by tylko go mieć. - westchnął nakładając między czasie obiad do stołu przy którym kontynuowaliśmy naszą rozmowę.
 - I? To taki wielki problem, że z nim poszłam? 
 - Słuchaj... - usiadł naprzeciw mnie patrząc mi prosto w oczy. - Nie powinnaś zbliżać się do żadnego z członków rodzinny Mikage. Zwłaszcza do tych stojących u szczytu. Nie chcę by stała Ci się krzywda, dlatego zakazuję Ci spotykania się z Sasuke. 
 - Słucham? - zapytałam nie dowierzając w to co właśnie usłyszałam z ust brata. 
 - Powiedziałem, że zakazuję Ci się spotykać z Sasuke. - powtórzył z spokojem, kiedy we mnie aż wrzało ze złości. 
 - Myślałam, że ostatnim razem sobie już to wyjaśniliśmy. - powiedziałam ostro patrząc z żalem oczach na Night'a, który nic sobie z tego nie robił. - Ani Ja, ani moi prawdziwi przyjaciele wliczając w to Sasuke nie pochodzimy z tego świata. Nie mam najmniejszego zamiaru spełnić Twojej prośby, więc daruj sobie tą przemowę o moim bezpieczeństwie. Sama potrafię o nie zadbać. - wstałam z miejsca biorąc do ręki mój obiad kierując się do swojego pokoju. 
 - Sakura czekaj! - wykrzyczał wstając za mną z miejsca. - Powiedziałem czekaj! - krzyknął ponownie łapiąc mnie za ramię przy tym odwracając do siebie tak, że naczynie na którym miałam nałożony gorący obiad wysmyknęło mi się z ręki rozbijając się na podłodze przy tym raniąc obficie odpryśniętym szkłem moją nogę. Teraz byłam naprawdę zła. Nie dość, że na mnie krzyczy i żąda bym odsunęła się od Sasuke, to jeszcze ma czelność mnie zatrzymywać. Bez najmniejszego pisku i wzruszenia z lodem w oczach spojrzałam na nogę z której powolnym ciurkiem wypływała krew. Nastała kompletna cisza. Mój brat patrzył z wyrzutami sumienia na moją nogę nie wiedząc co teraz ma powiedzieć. Zresztą nawet jeśli chciałby coś powiedzieć to i tak mnie to nie obchodzi. Myślałam odwracając się tyłem do brata mówiąc na odchodne:
 - Tylko Tsunade-sama może wydawać mi rozkazy... 
Night nic więcej nie odpowiedział. Ruszyłam powolnym krokiem zostawiając go samego w kierunku pokoju, gdzie mogłam na spokojnie pomyśleć i opatrzyć swoją ranę. Gdy dotarłam do celu usiadłam na łóżku wyjmując wcześniej apteczkę z szafki nocnej z zamiarem użycia jej asortymentu. Na sam widok wody utlenionej przeszły mnie niemiłe dreszcze, ale dobrze wiedziałam, że musiałam jej użyć, by uniknąć ewentualnego zakażenia. Po za tym musiałam usunąć delikatnie szkło tkwiące w środku rany, a to nie będzie łatwa sprawa. Westchnęłam głośno biorąc się do pracy. Bolało niemiłosiernie, ale dałam radę. Po półgodzinie było po wszystkim, a moja noga została odkażona i zabandażowana po usunięciu wcześniej szkła. Kiedy następnego dnia poszłam do szkoły wielu ludzi pytało mi się co się stało, ale zwinnie unikałam powiedzenia prawdy używając najprostszego kłamstwa. O dziwo nawet Sasuke połknął ten haczyk i nie zadawał zbędnych pytań dając mi spokój. 

Minęły prawie trzy tygodnie, a relacje między mną a moim bratem wcale się nie polepszyły. W zasadzie można nawet powiedzieć, że się jeszcze bardziej spieprzyły. Dlaczego? Nie trudno się domyśleć. Tak bardzo nie chciał bym przyjaźniła się z Sasuke, że nawet zagroził wysłaniem mnie do szpitala psychiatrycznego, gdzie będę pod jego stałą kontrolą. To wcale nie było śmieszne, ponieważ wiem, że jeśli naprawdę chciałby to zrobić, to wcale nie miałby z tym problemu. W tym świecie żądzą inne zasady zwłaszcza jeśli jest się człowiekiem postawionym w mojej sytuacji, dlatego chcąc, czy nie chcąc przystałam na jego warunek ku jego uciesze. Z Sasuke widuje się tylko w szkole od czasu do czasu zamieniając z nim parę słów. Resztę wolnego czasu na przerwach spędzam w towarzystwie Naruto i Hinaty, która 5 dni po trafieniu do szpitala wróciła do szkoły. Sasuke nie jest głupcem i zauważył, że coś jest nie tak. Wielokrotnie próbował ze mną dłużej porozmawiać lub mnie zatrzymać, ale za każdym razem znajdywałam błahą wymówkę, by tylko wyrwać się z jego towarzystwa mimo że tak naprawdę tego nie chciałam. Jeśli chodzi o Naruto i Hinate od czasu kiedy widziałam ich całujących się w szpitalu nic się nie zmieniło tj. zachowują się jak gdyby nigdy nic się nie stało, jakby ten pocałunek w ogóle nigdy nie istniał. Nie rozumiem ich. Po ich twarzach i tych ich pełnych tęsknoty spojrzeniach widać, że się kochają, a cały czas się powstrzymują. Czy to niedziwne? I tak najdziwniejsze jest to, jak sztywnieje atmosfera, gdy do naszej grupy dołącza Sasuke. Parę razy widziałam, jak o czymś rozmawiał z Hinatą, ale żadne z nich nie zdradziło nigdy szczegółów swojej rozmowy. W zasadzie nie dziwię się. Obydwoje są szychami w tym świecie, więc pewno rozmawiają o transakcjach w swoich przedsiębiorstwach i nie chcą mi ani Naruto zaprzątać głowy tymi sprawami, a przynajmniej tak mi się wydaje. Powoli ciepłe dni się kończą i coraz zimniejszy wiatr przylatuje w nasze strony. Może nie jest jakoś super zimno, ale na pewno jest znacznie chłodniej niż było. Trzeba przyznać, że czas płynie jak szalony, a wraz z jego falą nadchodzi długo oczekiwany przez uczniów liceum "Senka" festiwal kulturowy organizowany co rok o tej porze roku. Te wydarzenie jest naprawdę fajne, a co za tym idzie podobnie jak inni uczniowie nie mogę się już go doczekać. 


CDN... 


W następnym rozdziale:


Festiwal Liceum - "Nasza sztuka"        

   




  

niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział X

Sakura

Półtora roku wcześniej...

Siedziałam na świetlicy w zachodniej części szpitala, gdzie mieścił się zamknięty oddział psychiatryczny. Przeniesiono mnie do niego już jakieś dwa miesiące temu niedługo po moim wybudzeniu ze śpiączki. Zbyt często wspominałam o miejscu z którego tak naprawdę pochodziłam, dlatego uznano, że cierpię na chorobę urojeniową. Polega ona na tym, że człowiek sobie coś wmawia i myśli, że żyje w iluzji, którą sam wymyślił. Osobiście uważam, że to oni sobie coś uroili, ale nieważne ile razy próbuje im udowodnić swoją rację, kończy się na tym samym i wychodzi na to, że naprawdę sobie wszystko wymyśliłam. Jestem naprawdę w beznadziejnej sytuacji, ale muszę sobie jakoś poradzić jeśli chce znaleźć odpowiedzi na moje pytania. Oczywiście zakładając, że wytrzymam z tymi prawdziwymi czubkami. Od dnia, w którym dr.Night uratował mnie przed tamtym zboczeńcem widzimy się niemal codziennie. Dzień w dzień przychodzi na ten oddział by ze mną porozmawiać i upewnić się, że moje leczenie robi postępy. Czasem jest to upierdliwe, ale cieszę się, że mam tutaj kogoś z kim mogę normalnie porozmawiać. 
Czas leciał do przodu, aż minął rok. Miałam 17 lat, kiedy miałam zostać wypisana ze szpitala, ale jak na złość pojawił się kolejny problem... Mój aktualny wiek, brak jakiegokolwiek wsparcia ze strony rodziny, jak i zaplecza finansowego nie pozwalało na samodzielne życie. Jedynym wyjściem było wysłanie mnie do sierocińca i liczenie na to, że ktoś zechce mnie przygarnąć. Kiedy myślałam, że nie ma już dla mnie nadziei, na oddział jak zawsze zawitał dr.Night tym razem składając mi pewną propozycje.
 - Chciałabyś ze mną zamieszkać? - kiedy zadał te pytanie z początku nie wiedziałam co powiedzieć. Byłam zakłopotana wiedząc, że mogę być dla kogoś kłopotem, zaś z drugiej strony czułam się przeszczęśliwa. Wiedziałam, że ten człowiek jest moim jedynym sprzymierzeńcem i że na niego mogę liczyć. On jako jedyny przez ten cały czas nie patrzył na mnie jak pozostali na te inne, przebywające tutaj dziwolągi. Jednak mimo tego wciąż czuję się niepewnie. Czy warto zaryzykować? Pytałam sama siebie szukając jeszcze więcej "za" i "przeciw" przy tym patrząc na szatyna, aż w końcu zdecydowałam się podjąć ostateczną decyzję. 
 - To będzie dla Ciebie spory kłopot. - zaczęłam chcąc go uświadomić o tym, że ze mną nie będzie miał lekko. 
 - Możliwe, ale myślę, że sobie poradzimy. - mówiąc to wydawał się być pozytywnie nastawionym człowiekiem. Delikatny uśmiech, który gościł na jego twarzy działał kojąco na moje nerwy, dlatego już śmielej postanowiłam się dowiedzieć czegoś więcej. 
 - A twoja rodzina? - na to pytanie na krótką chwilę umilkł. Z jego twarzy mogłam wyczytać, że nie powinnam o nią pytać, ale naprawdę jestem ciekawa, jak na to zareaguje jego rodzina. W końcu jest młodym mężczyzną. Na pewno ma dziewczynę, albo żonę z którą mieszka. A nawet jeśli jeszcze się nie ustatkował może mieszkać z rodzicami i rodzeństwem, zakładając, że takowe posiada. Nie jestem pewna czy sam powinien podejmować takie decyzje, jak przygarnięcie mnie pod swój dach. 
 - Ona jest nieistotna. - odpowiedział, a na jego twarzy pojawił się już wymuszony uśmiech. 
 - Przepraszam, zepsułam atmosferę. Nie powinnam o to pytać, bo chyba zepsuło to Ci humor. - westchnęłam spuszczając głowę w dół.
 - Nie, nie... To nie tak. - tłumaczył się machając dłonią. - Jakby to ująć... Ja po prostu nie za bardzo przepadam za swoimi rodzicami. Od rozpoczęcia studiów wyprowadziłem się z rodzinnego domu i zamieszkałem razem z narzeczoną w jednym domu. 
 - Masz narzeczoną? 
 - Raczej miałem. - posłał smętny uśmiech. Czułam się naprawdę głupio, że też nie wzięłam tego pod uwagę... Jestem naprawdę idiotką.
 - Przepraszam Ja... 
 - Spokojnie, nic się nie stało. - odparł czochrając mnie po głowie. - To jak chcesz ze mną zamieszkać?
 - Naprawdę mogę?
 - Naprawdę. - kiedy odpowiedział upewniając mnie co do jego propozycji moje oczy momentalnie zaszkliły się, aż poleciały pierwsze łzy. Nie wiedziałam, jak mam mu dziękować. Rozryczałam się na dobre, a on w przyjacielskim geście przytulił mnie by schować przed światem moje łzy.
Następnego dnia po wypełnieniu multum papierów opuściłam szpital zostając adoptowaną przez Night'a. Od tamtej chwili kazał mi się nazywać po imieniu i nadał swoje nazwisko. Kiedy pierwszy raz zawitałam do jego domu zaniemówiłam, ponieważ był to dość spory budynek i w dodatku cały należał do nas. Przez pierwszy tydzień mój brat wziął ze względu na mnie wolne i jeździliśmy na zakupy, by uzupełnić moją garderobę i umeblować mój nowy pokój. Dowiedziałam się mnóstwo nowych rzeczy i dostałam również określone obowiązki. Jednym słowem zaczęłam żyć, jak inni tutejsi ludzie. Kiedy owy tydzień dobiegał końca do naszego domu zawitali rodzice Night'a, którzy najwyraźniej dopiero niedawno dowiedzieli się o tym, że mnie adoptował. Mój brat zaprosił ich do salonu, a mnie poprosił o to bym poszła do swojego pokoju. Po tym jak podał im herbatę zaczęli poważnie rozmawiać o ile to można było nazwać rozmową. Choć Night wyraźnie prosił mnie bym poszła do swojego pokoju coś mnie podkusiło i postanowiłam podsłuchać rozmowę stojąc za drzwiami tak by w razie czego móc się ponownie schować. 
 - Czyś Ty oszalał!? - wykrzyczała dość głośno matka. Po jej głosie mogłam śmiało stwierdzić, że była wściekła. - Jak mogłeś przygarnąć tą dziewuchę i w dodatku wydawać na nią pieniądze!?
 - Uspokój się i nie krzycz. Nie chcę, by Sakura Cie usłyszała. - powiedział Night spokojnie popijając herbatę. 
 - A niech usłyszy! Może się wyniesie! - wykrzyczała jeszcze głośniej. 
 - Synu zrozum. My chcemy dla Ciebie dobrze. Nie możemy pozwolić Ci na takie zachowanie. Jeśli chciałeś zaadoptować tą dziewczynę należało z nami o tym porozmawiać. - wypowiedział się ojciec, który choć wydawał się być spokojny i opanowany wyglądał na konsekwentnego człowieka. 
 - Tylko po co? - zapytał brat.
 - Jak to po co? Wypadałoby należycie przemyśleć taką decyzję biorąc pod uwagę wszystkie "za" i "przeciw" 
 - Wystarczy, że ja już to zrobiłem. Nie ma potrzeby żebyście ze mną podejmowali takie decyzję. Zresztą i tak wiem, że nie zgodzilibyście się na coś takiego.  
 - Oczywiście, że nie! Ta dziewczyna nie ma żadnej pozycji społecznej i na dodatek była w psychiatryku. Pozwoliliśmy Ci zostać lekarzem, ponieważ chciałeś pomagać ludziom, ale to nie znaczy, że każdego masz do siebie przygarniać! - ponownie wypowiedziała się matka.
 - To moja sprawa co robię. 
 - Nie tylko twoja. Zastanów się nad tym co robisz i jaki to ma cel. Przez twoje posunięcie ludzie mogą dziwnie patrzeć na naszą rodzinę. Po za tym ta dziewczyna nie przyniesie nam żadnych korzyści. - stwierdził starszy człowiek. Teraz zaczynam mniej więcej rozumieć, dlaczego Night nie przepada za własnymi rodzicami. Ci ludzie są całkowitymi materialistami i nie widzą innych wartości. Dziwię się, że przy nich nie wyrósł na takiego samego człowieka. Ciekawe co otworzyło mu oczy...?
 - Damy Ci trzy dni do tego czasu masz wybrać. Albo my, albo Ona. - postawiła ultimatum. 
 - Layla nie przesadzasz? - zapytał mąż żony.
 - Nie kochanie. Chce by nasz syn zdecydował co dla niego ważniejsze, a więc Night jak brzmi twoja odpowiedź? - to okrutne, jak można stawiać swojego syna w takiej sytuacji? Nie rozumiem... Świadomość, że to ja jestem przyczyną tej kłótni naprawdę mnie dobija. Teraz wiem, dlaczego brat kazał mi iść na górę.
 - Layla powiedziałaś, że damy mu trzy dni, a już każesz mu odpowiadać? To niedorzeczne.  
 - Wiecie co!? - wykrzyczał uderzając pięścią w stół wstając ostro wkurzony. A więc w końcu wyczerpali jego cierpliwość? Jeszcze nigdy nie widziałam takiego szatyna i wygląda na to, że jego rodzice również go takiego dawno nie widzieli, ponieważ zwłaszcza matka wyglądała na przerażoną jakby w ogóle się takiego zachowania po swoim synu nie spodziewała. Filiżanki z herbatą mimowolnie przewróciły się wylewając zawartość po czym spadając o ziemię roztłukły się na niewielkie elementy. - Mam Was dość! Jeśli macie się tak zachowywać natychmiast wynoście się z naszego domu i nigdy nie wracajcie! Odkąd zaadoptowałem Sakure jest Ona dla mnie rodziną! W zasadzie odkąd Ją poznałem wydawała się mi nią być, ponieważ rozmawiała ze mną i poświęcała mi więcej uwagi niż Wy kiedykolwiek indziej! Zależny Wam tylko na interesach! Napełniacie mnie obrzydzeniem rozumiecie!? Brzydzę się Wami, więc naprawdę opuście już to miejsce! 
 - Ale Night... - próbowała wtrącić pani Layla, ale na próżno.
 - Ucisz się! Chciałaś odpowiedzi to ją dostałaś, a teraz wyjdź... - usiadł z powrotem na sofie załamując ręce czekając aż rodzice wyjdą. Nie mogłam już na to patrzeć. Czułam się okropnie, jakby w moje serce powoli wbijał się nóż. Bez większego wahania wbiegłam do pomieszczenia omijając jego rodziców mocno obejmując siedzącego Night'a. Było mi naprawdę przykro, że ze względu na mnie pokłócił się z rodziną - Sakura...? - wypowiedział zszokowany moje imię. 
 - Przepraszam, że nie zrobiłam tego co kazałeś, ale kiedy usłyszałam te krzyki nie mogłam po prostu pójść... - wyszeptałam. - Tak mi przykro, że musiałeś stawać w mojej obronie. 
 - To twoja wina, że na nas nakrzyczał! - wykrzyczała kobieta doskakując do mnie przy tym odciągając mnie od swojego syna szarpiąc. Wszystko trwało kilka sekund. Ni stąd ni zowąd pani Layla została spoliczkowana przez własnego męża i zaciągnięta na zewnątrz. Od tamtej pory w ogóle nie wiedziałam się z rodzicami Night'a, aż do dzisiejszego dnia. 


Powrót do teraźniejszości


Patrząc na nich z niewielkiej odległości mogę śmiało stwierdzić, że Ci ludzie nic się nie zmienili od tamtego dnia. Większość z przebywających tutaj gości ma złowieszczą, wywyższającą się aurę czekającą tylko na swoją ofiarę, którą by mogli pożreć. Jestem tu zaledwie kilka chwil, a już wiem jaka panuje tu zasada. Mimo, że się o tym otwarcie nie mówi na pierwszy rzut oka widać, że panuje tu pewien podział na klasy społeczne. Najwyżej usytuowani mają największą władzę, natomiast pozostali są tylko pionkami w grze, którymi wyższa sfera może się posłużyć. To naprawdę przerażające miejsce. Nigdy nie wiesz czy ktoś jest twoim sprzymierzeńcem, czy też wrogiem. Współczuje Sasuke, że musi żyć w takim otoczeniu, ale nic na to nie poradzę. Najważniejsze jest to, że udało nam się tu przetrwać. 
 - Czyż to nie towarzyszka Sasuke? - usłyszałam głos pewnej blond włosej kobiety ubranej w elegancką fioletową sukienkę stojącej obok pani Layly. Matka Night'a również słysząc jej słowa łącznie z mężem i ich towarzystwem zwrócili się w moją stronę bacznie ilustrując moją postać. Czułam się nieco nieswojo, ale nie zamierzałam uciekać. wiedziałam, że takim zachowaniem mogłam przynieść wstyd Sasuke. Gdyby wzrok mógł zabijać na pewno już bym nie żyła. Pani Layla mnie nienawidzi i bardzo dobrze o tym wiem. Gdyby Night był w pobliżu na pewno nie pozwoliłby jej mnie skrzywdzić, ale teraz jest inaczej. Jestem na ich terytorium i muszę sama się obronić  przy tym nie dając się wyprowadzić z równowagi, by nie zniszczyć przyjęcia. - Może zechcesz się przyłączyć do naszej rozmowy? - zaproponowała posyłając w moją stronę ciepły uśmiech. "Dziwne" pomyślałam. Nie przypuszczałam, że ktokolwiek z tego towarzystwa może mieć taką delikatną, pełną ciepła aurę. Czyżbym źle zrobiła wkładając tych wszystkich ludzi do jednego worka? To się okaże. 
 - Jeśli nie będzie to problemem to z przyjemnością się przyłączę. - odpowiedziałam ku "uciesze" rodziców mojego brata. Z lekkim niepokojem podeszłam bliżej zupełnie nie wiedząc o czym mam rozmawiać z tymi ludźmi. Mogłam to przewidzieć i grzecznie odmówić, ale jakoś dziwnie się czułam cały czas stojąc sama jak kołek. 

 - Jestem Mariel Devans, a to mój mąż Eric - wskazała gestem dłoni na wysokiego szatyna o piwnych oczach i lekko opalonej karnacji, który lekko się kłaniając ucałował moją dłoń na powitanie. - Para po naszej prawej stronie to państwo Hikari - pani May i pan Shun, zaś po lewej to państwo Soushi - pani Layla i...
 - Pani Devans, przepraszam że przerywam, ale już znam państwo Soushi. 
 - Ojej! Naprawdę? - zadała pytanie retoryczne. - Nie miałam zielonego pojęcia, że ktoś Cie tu zna.  - Nic się nie stało. Przepraszam za mój brak manier. Jeszcze się nie przedstawiłam, więc pozwolą państwo, że teraz to zrobię. - kiedy miałam zacząć się przedstawiać czułam jak wzrok matki Night'a wierci mi dziurę w brzuchu. Dobrze wiedziałam o co jej chodziło i chociaż jej nie lubię postanowiłam spełnić jej niewypowiedzianą prośbę. - Nazywam się Haruno Sakura i jestem koleżanką z klasy Sasuke.
 - Sakura to bardzo śliczne imię. Idealnie odzwierciedla twój wygląd. Twoi rodzice muszą być dumni z takiej ślicznej córki. - słysząc te słowa z zakamarków pamięci powoli przypominałam sobie twarze moich rodziców. Nie zdawałam sobie sprawy, że w tym momencie wyglądałam jak porzucone zwierze przez swojego pana. Tęskniłam za rodzicami, a ich obraz wyryty w mojej pamięci sprawiał, że czułam kłucie w sercu zupełnie jakby ktoś wbijał mi w nie igły. 
 - Panienka Haruno nie ma rodziców. - wtrąciła pani Layla wyrywając mnie z zamyśleń. Nie wiedziałam czy powiedziała to żeby mnie poniżyć, czy zrobiło jej się mnie żal, ale wiem jedno... Nie zamierzam teraz tego drążyć. 
 - Przepraszam, nie wiedziałam. - zmartwiła się blondynka. - Nie chciałam wprawiać Cie w zakłopotanie. 
 - Spokojnie, nie ma się czym martwić. - uśmiechnęłam się ukrywając swój smutek głęboko w sobie.  - Ach! Musi być Ci ciężko Sakuro. Tak bardzo chciałabym mieć córkę, ale niestety mam tylko jednego syna, który jest taki poważny, że nawet lama by się przy nim zanudziła na śmierć.
 - Kochanie nie przesadzaj... - zwrócił jej uwagę mąż uśmiechając się w zakłopotaniu.
 - Ale to prawda! Kyousuke naprawdę taki jest. 
 - Tak, tak... - przyznał jej racje. - na co większość z naszego kręgu towarzystwa się podśmiewała pod nosem. Widać nie tylko mnie to rozśmieszyło, nawet pani Layla potrafi się uśmiechnąć. 
Czas powoli płynął, a ja powoli odnajdywałam się w starszym towarzystwie. Nawet zamieniłam parę słów z rodzicami mojego brata przy pomocy pani Mariel, która najwyraźniej zauważyła, że między nami jest napięta atmosfera. Naprawdę nie spodziewałam się, że ta pani będzie tak miłą kobietą. Chciałabym z nią móc dłużej porozmawiać, ale los chciał by mój partner powrócił. 
 - Sakura. - usłyszałam głos bruneta odwracając się w jego stronę. - Szukałem Cie. Widzę, że znalazłaś sobie towarzystwo, choć zgaduję, że to zasługa pani Mariel.
 - Sasuke-chi nie przesadzaj. - zwróciła się do niego posyłając pogodny uśmiech. - Masz bardzo uroczą partnerkę.
 - To prawda, dziękuję. Drugiej się takiej nie znajdzie. - Czy on właśnie mnie skomplementował odpowiadając przy okazji pani Mariel? Zastanawiałam się, kiedy na mojej twarzy pojawiły się lekkie rumieńce, a moje serce mocniej zabiło. To niesamowite, że nawet takie niewielkie słowa potrafią sprawić, że czuję się dowartościowana, nawet jeśli to co powiedział było zwykłym kłamstwem zagranym przed tutejszymi gośćmi. - Przepraszam muszę przywitać jeszcze paru gości, więc pozwólcie, że zabiorę ze sobą moją partnerkę. 
 - Ależ oczywiście. Bawcie się dobrze i pamiętaj dbaj o Sakure Sasuke-chi. 
 - Postaram się. - odpowiedział na odchodne podając mi przy tym dłoń. - Chodźmy. 
 - Dziękuję za czas spędzony razem i do zobaczenia. - pożegnałam się lekko się kłaniając po czym udałam się z brunetem do innych gości, z którymi miał coś do załatwienia. Nie powiem by mnie to zbytnio interesowało, ale przecież jestem jego partnerką i nie mogę go samego zostawić. Nie chce nawet myśleć jakby to wyglądało w oczach gości. Śmiało mogłabym być pewna, że duma Sasuke zostałaby bardzo zszargana, a na to nie mogę pozwolić.


Naruto

     
Siedziałem dłuższy czas w swoim apartamencie z gitarą w ręku dopisując co jakiś czas nowe słowa piosenki, które być może w połączeniu z muzyką staną się wśród młodzieży przyszłym hitem mojego zespołu. Kiedy ukończyłem moje dzieło odkładając gitarę udałem się na balkon skąd widok na tutejsze niebo był niezbyt zachwycający, ale za to główna dzielnica miasta prezentowała się znakomicie. Ozdobione kolorowymi migającymi światłami i innymi gadżetami ulice nad miastem tworzyły łunę, której nigdy bym nie był wstanie zobaczyć w mojej rodzinnej wiosce. A skoro o niej mowa... Ciekawe co porabia Hinata? Zastanawiałem się przypominając sobie jej zawstydzoną twarz znikającą w oddali. Na samo to wspomnienie moje serce przyśpieszyło wydając z siebie dość głośny charakterystyczny dźwięk przy każdorazowym uderzeniu. Postanowiłem, że tego nie schrzanię i zamierzam dotrzymać słowa, nawet jeśliby miało mnie to zabić. Postaram się i nie pozwolę nikomu wejść sobie w drogę, ponieważ dano mi szansę, której już nigdy w życiu ponownie mogę nie dostać. 


Hinata   


Dojeżdżałam już pod rezydencje rodziny Mikage, gdzie trwało przyjęcie, w którym miałam brać udział. Brakowało już zaledwie paręnaście metrów do celu, kiedy niemal doprowadzając kierowcę do zawału zrezygnowana powiedziałam:
 - Proszę zawrócić. 
 - Słucham? - zapytał nie dowierzając w to co słyszy.
 - Zawróć. Chcę wracać do domu. 
 - Ale panienko... Jesteśmy zaledwie rzut kamieniem od rezydencji państwa Mikage. 
 - Nic nie szkodzi. Wracajmy. 
 - Jak sobie panienka życzy. - odpowiedział zawracając przy najbliższym wjeździe. 
Co ja najlepszego wyprawiam? Pytałam sama siebie w myślach uświadamiając sobie co właśnie zrobiłam. Dobrze wiem, że nic dobrego nie wyniknie z podjętej przeze mnie decyzji, a jednak i tak zdecydowałam się zrezygnować z udziału w przyjęciu. Jestem pewna, że nie ujdzie mi to płazem i rodzice na pewno nie będą z tego zadowoleni, ponieważ wysyłając mnie tu pokładali we mnie nadzieje, a Ja ulegam własnemu kaprysowi, jak rozpieszczone dziecko. Ale ja naprawdę tak nie mogę... W głębi serca czuję co jest słuszne i nie chcę poślubić Sasuke, ponieważ wiem, że kocham Naruto! Ale moja pozycja w tym świecie nie pozwala mi na samowolę i nie mogę samodzielnie decydować z kim chce być. To okrutne... Stwierdziłam zaciskając dłonie w pięści, które zacisnęły się na mojej kremowej sukience. Zawdzięczam tyle mojej rodzinie, dlatego spełniam wszystkie należyte mi obowiązki, ale czy nie mogę prosić ten jeden raz o trochę wolności? Tylko raz proszę dajcie mi samodzielnie wybrać. Prosiłam nadal w myślach mając złudną nadzieję, że moje prośby ktoś usłyszy. 
 - Boże jeśli istniejesz pomóż mi. Proszę tylko ten jeden raz. Niech zdarzy się cud! - wykrzyczałam nieświadomie na głos zalana łzami na co kierowca chwilowo spanikował już po chwili się uspakajając biorąc przy tym głęboki oddech. Kiedy zorientowałam się, że ostatnie zdania wykrzyczałam na głos zrobiło mi się bardzo głupio. Szybko otarłam łzy wpatrując się w nocny krajobraz za oknem. Nagle poczułam bardzo silny wstrząs i równie silny ból, który przeszywał moje ciało. Przez chwile nie wiedziałam co się stało, kiedy zauważyłam małe krople krwi kapiące z mojej głowy na jasną sukienkę. Z wielką trudnością rozejrzałam się dokoła i wtedy ją dostrzegłam... Postać o długich blond włosach, która gdy tylko nasze spojrzenia się spotkały odwróciła się znikając gdzieś w oddali. Powoli mój obraz zaczynał się rozmazywać, a ciało zastygło bez ruchu. Widząc, że kierowca ma spore rany i jest nieprzytomny resztkami sił odpięłam pasy i sięgnęłam po telefon, który upadł, gdy auto zostało uderzone. Ledwo wybrałam ostatni numer jaki jeszcze tego dnia zapisałam będąc w szkole czekając na połączenie. 


Naruto 

Dochodziła północ, a ja dopiero wchodziłem z powrotem do środka apartamentu zamykając szczelnie za sobą szklane drzwi. Odruchowo spojrzałem na komórkę, która już paru dobrych sekund brzęczała. Pewno Rico próbuje się do mnie dodzwonić, aby powiedzieć mi o jakiejś bzdecie. Pomyślałem ignorując telefon, który nadal dzwonił. Nie wiem co on sobie myśli wydzwaniając o takiej godzinie, ale jakoś mało mnie to obchodzi. Już parę razy dałem się złapać na nocne telefony, a później pierniczył mi o głupotach przez co najmniej 2 godziny. 
 - Wybacz braciszku, ale nie che mi się z tobą dziś gawędzić. - zaśmiałem się na głos szykując się do spania. Po paru minutach, kiedy telefon dzwonił któryś raz z kolei coś mnie tknęło i wziąłem go w dłoń z zamiarem wyłączenia. Byłem wkurzony, że jego pierdoły są tak ważne, by zakłócać mi spokój. W końcu chce się wyspać, a on mi tu wydzwania. Kiedy miałem już wyłączyć telefon zaniemówiłem, gdyż na wyświetlaczu nie pojawiło się imię mojego brata lecz granatowowłosej dziewczyny o której dziś tyle myślałem. Lekko podenerwowany słysząc swe własne bicie serca nacisnąłem zieloną słuchawkę przykładając owy sprzęt do ucha. 
 - Hinata? - wypowiedziałem pytająco jej imię nie słysząc jej głosu. 
 - Naruto... Pomóż mi... proszę... - powiedziała słabym zachrypniętym głosem od płaczu. Kiedy tylko usłyszałem jej łamliwy głos od razu wiedziałem, że stało się coś strasznego. Hinata nigdy nie była osobą płaczącą bez powodu, więc na pewno nie jest wesoło. 
 - Gdzie jesteś? - zapytałem. Zdawałem sobie sprawę, że w tej chwili nie ma sensu pytać o szczegóły. Wolę wszystkiego dowiedzieć się na miejscu, by nie tracić niepotrzebnie czasu.  
 - To chyba obrzeża dzielnicy Shibuya zachodnia strona... - zdążyła powiedzieć po czym usłyszałem głośny kaszel i stukot upadającego telefonu. Od tej pory choć próbowałem się z nią skontaktować nie było żadnego rezultatu. Nie wiedziałem co naprawdę u niej się stało, ani czego mam się spodziewać. Jedyną myślą w mej głowie była myśl, by się pośpieszyć. Dlatego jak najszybciej biorąc telefon i portfel wskoczyłem w buty i narzuciłem ciepłą kurtkę czym prędzej wybiegając z apartamentu. W tym samym czasie na korytarzu w stronę swojego pokoju szedł z głową w chmurach Matsuda, który widząc mnie w kurtce natychmiast się zatrzymał stając mi na drodze. 
 - Wybierasz się gdzieś? - zapytał z poważną miną.
 - Śpieszę się, więc zejdź mi z drogi. - warknąłem chcąc przejść, kiedy ten złapał mnie za ramię. 
 - Wracaj do swojego apartamentu. To nie czas na zwiedzanie okolicy. 
 - Nie mam czasu na dyskusje z tobą. Muszę się pośpieszyć. - przepchnąłem go idąc dalej.
 - W tej chwili tu wracaj Naruto! - wykrzyczał wściekły - Najpierw robisz mi wykłady, że mam się należycie wywiązywać ze swoich obowiązków, a sam nie dajesz mi ich wykonywać! Moim obowiązkiem jest dbanie o zespół, nie mogę pozwolić by jego członek urządzał sobie przechadzki o tak późnej godzinie w pojedynkę bez żadnej ochrony! 
 - Matsuda... - zdziwiłem się słysząc jego pełen determinacji głos. Dobrze wiedziałem, że zawsze tylko ja sprawiam mu kłopoty, ale nie potrafiłem zachowywać się inaczej. Prawda jest taka, że Matsuda został menadżerem naszego zespołu ze względu na prośbę moich rodziców, ponieważ zbyt bardzo bali się puszczać swoje adoptowane dziecko w świat. Zanim się pojawiłem w zespole to Light - perkusista zespołu pełnił też funkcje menadżera. Tak więc łatwo można dojść do wniosku, że głównym zadaniem Matsudy jest dbanie o mnie. Nie chciałem tego zaakceptować, więc nawet jeśli starałem się dobrze uczyć to nie mogłem znieść faktu, że ktoś nade mną stoi i parzy na każdy mój najmniejszy ruch. Zupełnie jakbym już nie był samodzielny. Ale teraz postaram się go zaakceptować i pozwolę mu sobie pomóc. - W takim razie choć ze mną. - powiedziałem z uśmiechem na ustach ruszając dalej w drogę. Zgodnie z moimi przypuszczeniami mój menadżer ruszył za mną mimo tego, że był w samym garniturze. Kiedy wybiegliśmy na zewnątrz hotelu jak opętany rozglądałem się na lewo i prawo za kursującą taksówką. Na szczęście w tej dzielnicy o nią nietrudno, więc od razu udało nam się jedną chwycić i zająć w niej odpowiednie miejsce. Wtedy na spokojnie mogłem porozmawiać z moim menadżerem o bezzwłocznym problemie, kiedy kierowca ruszył w drogę do zachodniej części dzielnicy Shibuya.
 - Powiedz mi Naruto po co my właściwie jedziemy teraz do Shibuyii? Co jest tak pilnego, że akurat o tej godzinie musisz tam jechać? - zapytał podziwiając mijane migoczące ulice Tokyo przez okno. 
 - Moja przyjaciółka ze szkoły ma kłopoty i chcę jej pomóc. 
 - Przyjaciółka? Ta z kolorem włosów przypominającymi płatki wiśni? 
 - Nie, nie chodzi mi o Sakure. 
 - Czyli inna przyjaciółka? - zapytał retorycznie - Muszę przyznać, że bardzo szybko się zaprzyjaźniasz, ale czy to na pewno prawdziwa przyjaźń? Jesteś pewny, że Ci ludzie nie chcą Cie wykorzystać? 
 - Nigdy by czegoś takiego nie zrobili, ponieważ znam ich od dzieciństwa. - na te słowa Matsuda spojrzał na mnie z zaskoczeniem w oczach. Dopiero wtedy zrozumiałem, że nie powinienem był mu tego mówić. W końcu to coś o czym nikt nie wie. 
 - Teraz to mnie zaskoczyłeś. - zaśmiał się drapiąc po głowie jakby nie wiedział, jak kontynuować rozmowę. - Wybacz nigdy nie wziąłem pod uwagę, że będziesz znał kogoś z tych okolic w końcu tak naprawdę jesteś... - tu się zatrzymał. Dobrze wiedziałem co chciał powiedzieć, więc postanowiłem dokończyć za niego. 
 - Adoptowany. Nie musisz unikać tego stwierdzenia. To nie tajemnica, nawet moi fani o tym wiedzą.
 - Tak, ale czy to nie sprawia Ci bólu? - zapytał posmutniałym głosem. 
 - Nie za bardzo. Dzięki temu wiem kim jestem i nie tracę samego siebie, nawet jeśli fakty tego świata często temu zaprzeczają. - uśmiechnąłem się na co mój menadżer też się rozpromienił. 
 - Brzmisz jakbyś pochodził z innego świata. Ale skoro z tych rejonów masz przyjaciół, czy to nie oznaczałoby, że tak naprawdę pochodzisz z Japonii? 
 - Cóż prawdą jest, że bez problemu posługuję się językiem japońskim, ale to państwo nie jest moim prawdziwym domem. 
 - Rozumiem. Kiedy zostałem menadżerem waszego zespołu pani Harvey powiedziała mi, że straciłeś pamięć i nie mam Cie wypytywać o szczegóły przeszłości, a jednak w tej chwili właśnie łamie ten zakaz. Przepraszam. 
 - Nie przejmuj się. - powiedziałem przy tym machając dłonią. Nagle kierowca zatrzymał się ujrzawszy na boku drogi uszkodzony samochód z którego wydobywał się dym. Na ten widok jednym ruchem odpiąłem pasy i otworzyłem drzwi pojazdu wychodząc na zewnątrz do potrzaskanego auta, w którym chyba znajdowały się jakieś nieprzytomne osoby. Moi towarzysze zrobili to samo podchodząc tak jak ja bardzo blisko miejsca wypadku. Kiedy otworzyłem tylne drzwi pasażera niemal nie opadłem z sił, gdy na owym miejscu zobaczyłem nieprzytomną granatowo włosom dziewczynę, której śpieszyłem na pomoc. Przeraziłem się nie na żarty, gdy moje oczy dostrzegły strużkę krwi cieknącej po boku jej twarzy skapując kroplami na jasną sukienkę, która już miała wcześniejsze plamy od krwi.
 - Hinata! - wykrzyczałem jej imię próbując ją ocucić lecz ona nie odpowiadała. Międzyczasie menadżer wraz z taksówkarzem próbowali wyciągnąć z pojazdu nieprzytomnego kierowcę, który również nie chciał się zbudzić. Obawiali się, że dla niego może być już za późno, ale jednak wciąż próbowali mu pomóc przy tym dzwoniąc na pogotowie i po straż pożarną. Bałem się jak cholera, ponieważ doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że tutejsi medycy nie są wstanie zdziałać cudów jak babcia Tsunade, czy inni medycy z Konoha. Gdybym tylko mógł jej jakoś bardziej pomóc nie musiałbym się martwić, że ją stracę. Jednak teraz to uczucie silnie dawało o sobie znać. Gdy udało mi się wyciągnąć Hinate na zewnątrz i trzymałem ją na rękach dopiero teraz zdałem sobie sprawę jakie jej ciało jest leciutkie i zimne. Powoli zacząłem obawiać się najgorszego, że być może jest już za późno. Ta myśl sprawiała, że z moich oczu powoli wbrew mojej woli zaczęły wypływać łzy. Spanikowany ułożyłem delikatnie dziewczynę na ziemi sprawdzając czy oddycha. Na nasze szczęście oddychała, jednak krew nadal obficie wypływała z jej głowy, dlatego szybko popędziłem po apteczkę znajdującą się w taksówce, by jak najszybciej zatamować owe krwawienie. Kiedy ucisnąłem ranę opatrunkiem jak na złość zapalił się pojazd, gdzie jeszcze przebywał nieprzytomny mężczyzna. Bojąc się, że coś groźniejszego może się stać granatowo włosej przeniosłem ją do taksówki na tylne siedzenie, a sam poszedłem pomóc pozostałym. 
 - Naruto odsuń się to niebezpieczne! - wykrzyczał Matsuda nadal próbując pomóc kierowcy. 
 - Nie mogę pozwolić, by ktoś umarł na moich oczach! - odpowiedziałem, gdy ogień stawał się coraz bardziej widoczny. 
 - Nic nie możemy zrobić. Jego nogi utknęły i nie da się ich wydostać bez specjalistycznego sprzętu. Powinnyśmy się oddalić póki możemy na bezpieczną odległość. - powiedział kierowca taksówki odsuwając się. 
 - Poczekajmy na straż pożarną. - zaproponował menadżer również się cofając na bezpieczną odległość. - Ty też się odsuń Naruto. powinieneś teraz być przy tej dziewczynie dopóki pogotowie nie nadejdzie! - wykrzyczał.
 - Powiedziałem już, że się nie poddam! 
 - Nie zgrywaj bohatera, kiedy wiesz, że nie możesz nic zrobić! - w tym momencie wiedziałem, że miał racje, ale nie potrafiłem się poddać. Zawsze starałem się ze wszystkich sił. Nie mógłbym sobie spojrzeć w oczy gdybym zostawił nieprzytomnego człowieka samemu sobie w płonącym samochodzie, który lada moment wybuchnie, ale to nie znaczy, że chciałem razem z nim umierać. Chce mu pomóc i będę próbował to zrobić dopóki mogę. W tym momencie stało się coś bardzo dziwnego. Coś co aż trudno mi opisać, gdyż miałem wrażenie iż poczułem to czego nie powinienem był czuć, a może to tylko moja wyobraźnia? Kiedy spojrzałem się w stronę mojego menadżera ten aż zbladł. - Naruto... twoje oczy... Co to jest? - zapytał przerażony, gdy uświadomiłem sobie co właśnie się wydarzyło.
 - Tryb mędrca? - zapytałem sam siebie nie dowierzając. Przez tą jedną chwilę poczułem swoje dawne Ja. Bez wahania mocno chwyciłem drzwi samochodu bez problemu wyrywając je z zawiasów. Mając lepszy dostęp do poszkodowanego obluzowałem jego zaklinowane nogi na tyle, że cudem udało mi się go wydostać z tego przeklętego samochodu. Kiedy udało nam się oddalić na bezpieczną odległość usłyszałem głośny huk, a płomienie niemal mnie dosięgły niszcząc wszystko na swojej drodze pozostawiając w pobliżu wielkie odłamy spalonej karoserii. W tej chwili nadjechała pomoc, a moja siła ponownie uciekła gdzieś daleko w nieznane mi strony przywracając oczy do normalnego stanu.
 - Naruto co to było? - zapytał ponownie dokładnie mi się przyglądając. Sam do końca nie wiedziałem co mam o tym sądzić, gdyż nigdy nie pomyślałbym, że po tylu nieudanych próbach w tym świecie uda mi się nieświadomie wejść w tryb mędrca choć na tak krótką chwilę. Zresztą aby wejść w ten tryb trzeba pozostać nieruchomo na pewien czas w jednym miejscu zbierając energię natury, więc jak to się stało? Myślałem szukając logicznego wytłumaczenia, gdy sanitariusze wraz ze strażakami wykonywali swą pracę. - Naruto?
 - Przepraszam zamyśliłem się.
 - Tyle sam zauważyłem. No nic... wrócimy później do tego tematu. - powiedział, kiedy jeden z sanitariuszy podszedł do nas pytając:
 - Nic się państwu nie stało? Został jeszcze ktoś ranny?
 - Na szczęście nie... - odpowiedział Matsuda spoglądając kolejno na mnie i kierowce taksówki. 
 - To dobrze. Rzadko kiedy zdarza się, że przy takim wybuchu jest tak mało poszkodowanych. To cud, że nie było ofiar śmiertelnych. - stwierdził z ulgą głośno wzdychając. - My już musimy jechać do szpitala. Stan zdrowia dziewczyny jest stabilny, jednak nie wiadomo, czy poszkodowany mężczyzna wyjdzie z tego cało. Jego stan jest bardzo ciężki i nasi sanitariusze już w tej chwili walczą o jego życie. Tak więc na mnie już czas.
 - Rozumiem. 
 - A właśnie przy takich wydarzeniach musieliśmy zawiadomić policję, więc proszę pozostać na miejscu zdarzenia dopóki nie nadjedzie. Prawdopodobnie będą chcieli was przesłuchać. To tyle z mojej strony. Jeśli skończycie rozmowę z policją możecie przyjechać do szpitala. 
 - Dziękujemy - powiedzieliśmy wszyscy równo, kiedy sanitariusze dwiema karetkami odjechali w stronę najbliższego szpitala.
 - No ładnie. Gapie zaczynają się schodzić. - zauważyłem zastanawiając się gdzie by tu móc się skryć. Normalnie wszyscy o tej porze śpią, ale wybuch pojazdu, syrena karetek i straży pożarnej musiała wszystkich pobudzić. Dlatego co niektórzy postanowili sprawdzić co się stało i wyjść na ulice, gdzie wydobywał się hałas. 
 - Załóż kaptur i wejdź do taksówki, tam wszyscy poczekamy na policje. - powiedział Matsuda na co od razu wszyscy wsiedliśmy do pojazdu czekając na zapowiedziany wcześniej radiowóz. Kiedy ludzie zbierali się w koło widowiska  Ja myślami odbiegałem daleko w chmury myśląc o granatowowłosej dziewczynie, która jest w drodze do szpitala. Kiedy zobaczyłem krew na jej delikatnej twarzy moje serce mocno zabolało. Nigdy nie zapomnę tej nocy. Mimo, że wiem, że Jej stan jest stabilny nie przestaje się obwiać, że coś może się jeszcze gorszego stać. Czuję się jakbym nie miał wiary w tutejszych lekarzy. Czy to nie dziwne? To są jedyni ludzie, którzy mogą Jej tutaj pomóc, a ja jeszcze narzekam. Powinienem być wdzięczy, że na tym świecie w ogóle istnieją ludzie, którzy chcą pomagać innym. 

Czas powoli upływał, aż w końcu po złożeniu odpowiednich zeznań mogliśmy ruszać dalej. Za zgodą menadżera w pojedynkę udałem się do szpitala, a on sam wrócił do Hotelu, by wypocząć przed jutrzejszym dniem. Ustaliłem z nim, że jutro zrobię sobie wolne i nie pójdę do szkoły, ponieważ chcę ten trudny czas dla Hinaty spędzić choć częściowo razem z nią. Teraz kiedy dokładnie ją zbadano i opatrzono leżała pod kroplówką na jednej z sal śniąc w swoim spokojnym śnie, natomiast ja czuwałem przy jej boku nie puszczając jej dłoni w dalszym ciągu modląc się do Boga, by nie stała się jej większa krzywda. W ten sposób spędziłem czas, aż do rana, gdy jej powieki nie uniosły się ku górze pokazując jej jasne tęczówki.  



Sakura


Siedziałam z Sasuke na jednej sofie w bocznej sali przyjęć, gdzie brunet rozmawiał z kontrahentami swojej rodzinnej firmy. Nie była to jakaś poważna rozmowa, ale dało się wyczuć, że co niektórzy chcą na Sasuke wywrzeć presje i wyciągają na światło dzienne nieprzyjemne fakty, które mogłyby zniszczyć fundament jego spokoju. Dlatego bacznie przypatrywałam się jego reakcji na ich słowa, jednak ku mojemu zdziwieniu brunetowi nawet brew nie drgnęła ze złości. Dawniej kiedy by ktoś mu nacisnął na odcisk prawdopodobnie albo by był ostro poturbowany, albo by już nie żył. Nigdy nie sądziłam, że będę żałować tego, że nie ma ochoty ich zabić. Na jego miejscu już dawno bym wybuchła i z dupy nogi im powyrywała po takich nieotwartych ubliżeniach. Jak On w ogóle może na to pozwolić? Pytałam sama siebie równocześnie będąc zdziwiona faktem, że bardziej się denerwuję, gdy go obrażają niż on sam. Moja twarz przybrała odcień lekkiego rumieńca kiedy wspomnieniami powróciłam do momentu, gdy nasze usta zetknęły się w jedno, a serce ponownie poruszało się szybciej. Choć w głębi przyrzekałam sobie, że porzucę swoją miłość do tego człowieka po tym co zrobił mi i wiosce, to On sam mi na to nie pozwala. Jego małostkowe miłe słowa trafiają wprost do mojej duszy i serca, gdzie żar prawie wygasł i rozniecany na nowo przetwarzany jest w prawdziwy płomień, który nie chce zgasnąć. To wspaniałe uczucie, ale to sprawia, że czuję się nieswojo. Co będzie gdy uda nam się wrócić do domu? Czy powróci do bycia Uchihą za wszelką cenę pragnącego zemsty na wiosce? Czy będzie znów zabijał niewinnych ludzi bez mrugnięcia okiem? Na te pytania nie znam odpowiedzi. Jeśli jest taka możliwość chciałabym by wszystko skończyło się happy endem, choć to pewnie zbyt wielka prośba, by mogła się w całości spełnić. Póki mogę postaram się być przy jego boku tak długo jak to możliwe, ale czy naprawdę tak mogę? Zadawałam sobie kolejne pytania, gdy coś w mym sercu pękło, gdy usłyszałam między wierszami kolejną obelgę ze strony grubszego mężczyzny w stronę Sasuke. 


Sasuke 

   
Rozmawiając z kontrahentami mojej rodzinnej firmy co jakiś czas spoglądałem ukradkiem na twarz różowo-włosej pogrążonej we własnym świecie. Mimo, że prawie nic nie wie na temat świata biznesu dzielnie wytrzymuje tutejsze towarzystwo tych dupków bez żadnego narzekania i idealnie odgrywa powierzoną jej rolę. Wybór Sakury na moją partnerkę był idealnym pomysłem, ponieważ Ona jako jedyna zna mój sekret, więc nie muszę się sztywno zachowywać w jej towarzystwie. Kto by pomyślał, że kiedykolwiek będę się czuł przy niej swobodnie. Chociaż lekkim kłopotem jest kolor jej włosów o który wypytuje się co drugi gość. Kiedy między zdaniami kontrahentów słyszałem obelgi na mój temat, które miały za zadanie mnie skompromitować i zapędzić w kozi róg, miałem ochotę ich torturować do usranej śmierci, ale niestety brak sharingana skutecznie uniemożliwiał mi spełnienie mojej zachcianki, więc musiałem się zadowolić ignorowaniem tych palantów. Po dłuższej chwili, kiedy znów nieotwarcie między wierszami wypłynęła kolejna obelga miarka się przebrała. Tym razem grubasa postawię do pionu i go trochę przyhamuję, kiedy miałem już coś powiedzieć ku mojemu zdziwieniu Sakura wstała z miejsca zabierając od przechodzącego kelnera szampana, którego ze złością w oczach chlusnęła na twarz grubego wąsacza.
 - Sakura? - powiedziałem jej imię zaskoczony nie dowierzając w to co widzę.
 - Jakim prawem obrażasz Sasuke w jego własnym domu? - zapytała wściekła. Najwyraźniej pan przy tuszy nie spodziewał się, że ktoś byłby wstanie zrobić mu coś takiego na oczach tylu osób, więc nawet nie wiedział co odpowiedzieć pozwalając na dalszą kontynuację wypowiedzi Sakury. - Byś spojrzał na siebie, a nie krytykował innych gruba świnio. Mam dość tego towarzystwa. Idę się przewietrzyć. - stwierdziła zostawiając mnie samego z gośćmi. Nim się obejrzałem usłyszałem w pobliżu donośne wolne klaskanie. Chcąc zobaczyć kto wywołuje ten dźwięk odwróciłem się w tył razem z oblanym mężczyzną i pozostałymi towarzyszącymi mi osobami, gdzie zobaczyłem moją straszą siostrę wyglądającą na nieźle rozbawioną.




  
 - Panienka Mikage... Proszę zobaczyć co uczyniła mi towarzyszka panienki brata. - powiedział tłuścioch ogarniając dopiero co się stało. - Mój drogi garnitur jest cały polany. 
 - Bardzo mi przykro panie Roushi, mogę to panu jakoś wynagrodzić? - zapytała uprzejmie podchodząc bliżej z pewnym siebie uśmiechem na co ten robiąc sobie nadzieję odpowiedział: 
 - Nie mam nic przeciwko rekompensacie z pani strony, ale uprzedzam... ten garnitur był bardzo drogi. 
 - Doprawdy? Według mnie to sterta szmat niewartych nawet pół złamanego jena. - skreśliła go pokazując swój prawdziwy charakter. 
 - Słucham!? 
 - Ogłuchłeś? Powiedziałam, że ta sterta szmat nie jest warta nawet połowy złamanego jena. Jeśli to rozumiesz powinieneś się już stąd wynieś i nie psuć mi atmosfery przyjęcia. - powiedziała z wyższością na co owy mężczyzna spalając buraka szybko opuścił przyjęcie, a ludzie nam towarzyszący oddalili się jak gdyby nigdy nic powracając do zabawy przy tym nie zwracając uwagi na to co przed chwilą miało miejsce. 
 - Jak zwykle pozbywasz się zbędnych śmieci. - stwierdziłem patrząc w jej piwne oczy. 
 - Oczywiście, że tak braciszku. 
 - Ale czy przez to nie będzie problemów?
 - Nie ma się czego obawiać i tak mieliśmy zerwać współpracę z jego firmą ponieważ była ona za mało wydajna. Podejrzewam, że w przeciągu 3-4 następnych miesięcy jego przedsiębiorstwo upadnie, a wtedy na spokojnie nasza grupa ją wykupi i odnowi jej działalność. 
 - Jak zwykle myślisz paręnaście ruchów do przodu.
 - Gdybym tak nie myślała nie dotarłabym aż tutaj. A właśnie słyszałam, że przyszedłeś tutaj z pewną nieznaną partnerką. Chciałabym ją poznać.
 - Myślę, że to nie jest konieczne. 
 - Naprawdę? A mi wydaje się, że to całkiem interesująca osoba. Zwłaszcza, kiedy zobaczyłam, jak na naszego gościa wylewa szampana. Ale jeśli tak bardzo nie chcesz mi jej przedstawić to chociaż streść mi opowiastkę o niej. To jak? Przedstawiasz czy opowiadasz?
 - Opowiadam. - odpowiedziałem zrezygnowany wiedząc, że już nie ucieknę z jej sideł.
 - To kim jest gwiazda dzisiejszego wieczoru? 
 - Moją koleżanką z klasy, którą poznałem idąc do szkoły, jak tylko zapisałaś mnie do tutejszego, prywatnego liceum. Sakura nie pochodzi ze świata biznesu, ale jest bardzo inteligentną i ułożoną osobą, dlatego wziąłem ją ze sobą na przyjęcie.
 - Rozumiem, jednak musisz wiedzieć jedno Sasuke. Jestem pewna, że zdajesz sobie z tego sprawę, ale na wszelki wypadek Ci to przypomnę. Nawet jeśli się w niej zakochasz nigdy nie będziesz mógł z nią być. Twoje życie uczuciowe jest przeznaczone dla osoby z o wiele wyższych sfer, więc nawet nie myśl, że zgodzę się aby ta panienka zawróciła Ci w głowie. Pamiętaj o tym. - rzuciła na odchodne idąc w stronę pani Mariel. Dobrze wiedziałem, że nie mogę się zakochać w Sakurze zwłaszcza po tym co jej zrobiłem. Jednak nie chcę pozwolić jej też odejść. Chcę by była na tyle blisko mnie by żaden inny facet nie mógł jej dosięgnąć, dlatego będę trzymał najbliżej jak tylko się da, by tylko nie pozwolić jej odejść.  





Parę słów od autorki:


Tak, wiem ponownie zawaliłam termin. Nie wiem, czy jest sens się tłumaczyć, ale spróbuję.
Zacznijmy od powodów opóźnienia rozdziału.
Jak sami dobrze wiecie jestem uczennicą IV Technikum Handlowego, a co się tym wiąże jest równie oczywiste, jak to, że człowiek oddycha: matura, matura i jeszcze raz matura (doprawdy już rzygam tym słowem).
Wszyscy, którzy byli w szkole średniej powinni zdawać sobie sprawę, jak nauczyciele cisną w drugim semestrze na naukę i ile prac domowych zadają do domu. Mało tego zdaję również egzamin zawodowy, więc pracy mam dwa razy więcej niż przeciętny licealista. 
Oczywiście staram się rozłożyć czas tak, aby starczyło mi na: 
spanie, jedzenie, kąpiel, naukę, 
komunikacje z narzeczonym (mieszka ponad 300 km ode mnie),
  expienie w NosTalu, granie w lol'a, oglądanie filmów, wychodzenie z psem na spacery,
 gotowanie, granie na gitarze,
 wykonywanie obowiązków domowych, 
pomaganie innym w nauce i oczywiście pisanie opowiadań na moich blogach, 
rysowanie oraz pisanie piosenek, jak i udzielanie się na forach, 
oglądanie anime i czytanie mangi.
Ostatnio też dochodziły przygotowania do studniówki, 
ale już po wszystkim w tej sprawie.

Jak widzicie trochę tego jest, a to jeszcze nie wszystko, ale już nie będę Was zanudzać. 
Jeszcze raz przepraszam, ale tym razem nic nie obiecuje, bo wiem, że skłamie.
Pozdrawiam Nibea