wtorek, 7 października 2014

Rozdział VI

Hinata


     Zwiedzałam miasto spacerując po pobliskich ulicach Tokyo. Już minęło trochę czasu od spotkania z Mikage, więc postanowiłam sobie zrobić małą przerwę kierując się do pobliskiej kawiarni z dużym tarasem, gdzie usiadłam przy pierwszym lepszym stoliku na zewnątrz ilustrując powierzchownie ludzi przechodzących niedaleko. Nie było w nich nic interesującego, każdy szedł w swoją stronę się gdzieś śpiesząc w swojej rutynie zajęć. Jednak będąc znudzona pijąc herbatę i jedząc szarlotkę, którą wcześniej zamówiłam nie mogłam oderwać od nich wzroku. Słońce pomału zachodziło, a ja wciąż siedziałam w tym samym miejscu pijąc kolejną herbatę. Ślub co? Przeszło mi przez myśl nie wierząc, że zgodziłam się na taką propozycję. Cóż... przynajmniej nie będę musiała się martwić o przyszłość. Jeśli będzie nieciekawie w najgorszym wypadku po prostu wycofam się z tego, w końcu dałam Mikage wstępną odpowiedź, a to powinno ich zadowolić. 
 - Sasuke pośpiesz się... Naruto już pewno się obudził. - usłyszałam wyrwaną z kontekstu rozmowę dwóch osób, które od razu przykuły moją uwagę, kiedy tylko usłyszałam odbijające się w mojej głowie znajome imiona. 
 - Nie przesadzaj, jak chwilę poczeka to korona mu z głowy zaraz nie spadnie. 
 - Niby tak, ale mój brat będzie się martwił. Zobacz, która godzina. - wskazała różowo-włosa dziewczyna na wiszący przy kawiarni zegar.  
 - Dziwne... chyba coś ze mną nie tak, bo widzę osoby które nie istnieją. - wypowiedziałam z ironią na głos lekko się uśmiechając do siebie przy tym spuszczając głowę w dół. Kiedy ponownie ją uniosłam owych osób nie było, jednak w środku mojego własnego "ja" pozostało to dziwne odczucie, którego sama do końca nie rozumiałam, dlatego dałam sobie z tym spokój. Po wypiciu herbaty wstałam z miejsca regulując rachunek po czym udałam się w stronę domu, gdzie w ciszy i spokoju spędziłam resztę dnia czytając książkę, której nie dokończyłam wcześniej. 

Sakura  

     Wracaliśmy z Sasuke z zakupów, które kazał zrobić nam mój starszy brat. Mijając pobliskie ulice Tokyo rozmawialiśmy o wszystkim co dotychczas spotkało nas w tym świecie. Nie mogłam uwierzyć, że rozmawiałam z dawnym Uchihą jak gdyby nigdy nic. To było dla mnie jak sen, który kiedyś był niemożliwym do spełnienia. Być może Bóg wysłuchał mojej modlitwy i dlatego sprowadził nas tutaj, by każde z nas na nowo mogło odnaleźć swą drogę i żyć. Idąc powoli obok siebie mimowolnie spojrzałam na zegar powieszony przy dość dużej kawiarence, kiedy zobaczyłam tak późna godzinę natychmiast przyspieszyłam mówiąc:
 - Sasuke pośpiesz się... Naruto już pewno się obudził. 
 - Nie przesadzaj, jak chwilę poczeka to korona mu z głowy nie spadnie. - odpowiedział spokojnie nie zmieniając tempa chodu. 
 - Niby tak, ale mój brat będzie się martwił. Zobacz która godzina. - wskazałam na wiszący przy kawiarni zegar kątem oka zwracając uwagę na dziewczynę siedzącą na tarasie kawiarni przy stoliku ze spuszczoną głową. "Biedaczka" pomyślałam. Pewno jej chłopak nie przyszedł na randkę i teraz siedzi tam załamana. 
 - Dobra już dobra... przyśpieszmy. - odpowiedział zrezygnowany niosąc dalej zakupy. Przez chwilę milczeliśmy idąc w ciszy, kiedy ciemnowłosy zapytał - Sakura? 
 - Hm? 
 - Masz może jutro wolne po szkole? - to pytanie mnie zdziwiło. Nigdy nie przypuszczałabym, że Sasuke spyta mnie o coś takiego. Kiedyś każda dziewczyna w akademii marzyła o tym, by Uchiha zadał takie pytanie, jednak to wtedy było niemożliwe. 
 - Myślę, że znajdę trochę czasu, a o co chodzi? 
 - Nic takiego, po prostu pomyślałem, że mogłabyś mi w czymś pomóc. - odpowiedział ciszej będąc nieco zażenowanym. Naprawdę ten świat go zmienił... zobaczyć Sasuke z takim wyrazem twarzy... To nie fair... Dlaczego czuje jak serce mi przyśpiesza? Sasuke ty zdrajco... dlaczego sprawiasz, że mam wrażenie jakbym na nowo się w tobie zakochiwała? - Więc jak? 
 - Ok. Tylko powiedz mi jak mogę Ci pomóc? 
 - To nic wielkiego. Po prostu pójdziesz ze mną jako osoba towarzysząca na spotkanie biznesowe. 
 - Spotkanie biznesowe? - zapytałam zdziwiona. 
 - Dokładnie. Jako obywatelka tego kraju powinnaś wiedzieć, że moja rodzina jest bardzo wpływowa w świecie biznesu, więc to nic dziwnego, że bierzemy udział w takich wydarzeniach.
 - Prawdę mówiąc nie za bardzo interesuje się światem tutejszego biznesu, więc nie bardzo się w tym orientuję...
 - Szczerze powiedziawszy byłem pewien, że jednak trochę się na tym znasz, ale nic nie szkodzi, wystarczy że będziesz przy moim boku. - tymi słowami naprawdę sprawił mi radość, ponieważ naprawdę czułam, że mogłam się na coś przydać. Całą drogę powrotną Sasuke tłumaczył mi czym zajmuje się jego rodzina i jak powinnam się zachowywać na spotkaniu. Nie miałam zielonego pojęcia, że Sasuke został członkiem tak majętnej i wpływowej rodziny. Chyba pomału zaczęłam rozumieć dlaczego mój brat z początku był dla niego taki niemiły, w końcu Sasuke pochodzi z wyższych sfer tak jak rodzice Night'a. Mam nadzieje, że na tym spotkaniu oni się nie pojawią, bo nie mam najmniejszego zamiaru widzieć ich pełnych nienawiści do mojej osoby oczu.
Kiedy w końcu dotarliśmy do domu Night odebrał od Sasuke zakupy i nic więcej nie mówiąc powędrował je rozpakować. W tym czasie z salonu wyłonił się już przytomny Naruto, który na widok swojego przyjaciela ze złością w oczach do prysł do niego chwytając za kołnierz przygwożdżając go do ściany.
 - Naruto? - zapytałam dezorientowana widząc tą niepokojącą sytuacje.
 - Sasuke! Ty draniu! - wykrzyczał blondyn patrząc mu prosto w oczy.
Atmosfera w mgnieniu oka stała się bardzo napięta na dodatek Sasuke stał nadal niewzruszony, zupełnie jakby go to nie obchodziło. Nie wiedziałam co mam teraz zrobić, dlatego wolałam się nie wtrącać. Będzie lepiej jak sami sobie wszystko wyjaśnią, więc do tego czasu będę się tylko przyglądać i kontrolować sytuacje.
 - Jak mogłeś... Jak mogłeś cały czas milczeć i jeszcze mnie okłamywać!? - szarpnął go chcąc zwrócić na siebie jego uwagę. - Słuchasz mnie!? Sasuke! - szarpnął ponownie, aż ten go odepchnął.
 - Nie muszę się tobie tłumaczyć. - odpowiedział krótko co nie spodobało się Naruto, najwyraźniej miał nadzieję, że Sasuke choć ten jeden raz mu normalnie odpowie, ale jednak było inaczej. Zniecierpliwiony ku zaskoczeniu Szatyna uderzył go z pięści w twarz zwalając z nóg zostawiając po tym rozciętą wargę.
 - Przepraszam Sakura... - zwrócił się do mnie już nieco bardziej spokojny po chwili wychodząc z mojego domu. Chciałam go zatrzymać lecz powstrzymała mnie dłoń Sasuke zaciśnięta na moim nadgarstku, który wstał już na równe nogi.
 - Daj mu ochłonąć... - powiedział wycierając krew z rozciętej wargi.
 - Dlaczego tak mu odpowiedziałeś? - zapytałam zauważając, że dłoń Sasuke jeszcze bardziej się zaciska sprawiając mi ból. - Sasuke... to boli... - syknęłam na co szatyn od razu uwolnił moją rękę z uścisku.
 - Przepraszam... Nie zdawałem sobie sprawy, że robię Ci krzywdę.
 - Cóż bywało gorzej, więc przeżyję... - uśmiechnęłam się przyjaźnie kontynuując - chodź, trzeba to opatrzyć. - wskazałam na jego policzek.
Sasuke nic nie mówiąc podążył za mną do salonu, gdzie na spokojnie opatrzyłam jego ranę. Kiedy skończyłam akurat wrócił mój brat, który nie widząc blondyna zapytał:
 - Gdzie Naruto? Myślałem, że zje z nami kolacje.
 - Poszedł do domu po krótkiej rozmowie z Sasuke. - skomentowałam włączając telewizor.
 - Ten opatrunek to po rozmowie? - zapytał patrząc na szatyna. który wolał nie odpowiadać. - Wnioskując z twojej odpowiedzi, a raczej jej braku myślę, że trafiłem w dziesiątkę. - westchnął siadając na pobliskim fotelu. - Wiesz... nie wiem co dokładnie wydarzyło się w waszej przeszłości, ale myślę że jesteście dobrymi przyjaciółmi. Myślę, że po prostu czasem mężczyźni zwłaszcza w waszym wieku muszą się porozumieć w taki sposób, a nie inny sposób, ponieważ inaczej nigdy się nie zrozumieją. Pamiętaj, że jedno uderzenie nie jest wyznacznikiem końca przyjaźni, a jej rozwinięciem. To właśnie ono oznacza w języku mężczyzn, że jesteście blisko siebie.
 - Wiem... - odpowiedział cicho jak nigdy. Moje oczy w tym momencie nie mogły oderwać wzroku od jego postaci. Mimo, że siedział tak zwyczajnie miałam wrażenie jakby coś się zmieniło, dosłownie jakby słowa mojego brata wyryły mu się gdzieś głęboko w sercu choć trochę pomagając mu poukładać swoje myśli. Odkąd spotkałam Sasuke w tym świecie odnoszę wrażenie jakbym poznawała od nowa jego osobę przy okazji tworząc nową siebie. To takie dziwne uczucie widzieć jak całe życie się zmienia o 180 stopni. To jest przyjemne, a zarazem przykre, ponieważ mam wrażenie jakbym chciała zostać w tym świecie już zawsze zapominając o tym wszystkim co działo się w Konoha i innych wioskach.
 - Sakura dobrze się czujesz? - usłyszałam głos brata wyrywającego mnie z zamyśleń. Kiedy miałam odpowiedzieć napotkałam wzrok Sasuke na sobie, który uważnie mnie ilustrował nad czymś żarliwie myśląc.
 - Tak dobrze, nic mi nie jest.
 - Powinnaś się położyć w końcu ostatnio mało spałaś a jutro szkoła. - zauważył Sasuke.
 - Sasuke ma racje idź się wykąpać i przebierz w piżamę, a ja w tym czasie przygotuję kolację.
 - A co z Sasuke? - zapytałam patrząc na szatyna.
 - Sasuke pomoże mi przygotować kolacje, ponieważ zje z nami. Prawda?
 - Przepraszam, ale niestety będę musiał odmówić. Muszę już wracać do domu. Moja rodzina preferuje wspólne kolacje, więc nie mogę się spóźnić. - odpowiedział wstając z kanapy szykując się do wyjścia.
 - Rozumiem... no cóż... W takim razie zjemy sami.
 -  Naprawdę przepraszam. To na mnie już czas. Dziękuję za gościnę. Do zobaczenie jutro Sakura...
 - Tak... do zobaczenia. - odpowiedziałam, kiedy Night odprowadził Sasuke do wyjścia.  
Tak też minął mój wieczór. Po pożegnaniu się z Sasuke powędrowałam do swojej łazienki, gdzie się wykąpałam i przebrałam do spania po tym zjadłam kolację w towarzystwie mojego brata rozmawiając o jego pracy. Kiedy skończyłam jeść pomogłam posprzątać Night'owi po jedzeniu po chwili idąc do swojej sypialni, gdzie udałam się do łóżka. Mimo, że byłam bardzo zmęczona nie zasnęłam od razu, ponieważ moje myśli krążyły wokół jutrzejszego dnia. Dopiero po jakimś czasie udało mi się odpłynąć do krainy snów Morfeusza.

Naruto   

     Wracając z domu Sakury zastanawiałem się dlaczego mnie tak poniosło? Przecież to ja zapomniałem o Sasuke i o Konoha, więc to moja wina. Z drugiej strony Sasuke nie powinien mnie okłamywać wiedząc w jakiej sytuacji jesteśmy. Koniec końców czasu nie cofnę i nie będę go przepraszał za coś co mu się już od dawna należało. Powinien być wdzięczny, że nie uderzyłem go mocniej, bo wtedy mógłby mieć problem, ale cóż nie mój interes. Jak zwykle, kiedy docierałem do hotelu dotarł do mnie krzyk fanek, które jak zwykle musiałem zadowolić podpisując stertę autografów, kiedy miałem już dość przeprosiłem dziewczęta uciekając z tłumu z pomocą mojego menadżera zespołu, który widząc mnie z holu hotelu, w którym akurat coś załatwiał przybył z pomocą. Zmarnowany powędrowałem do swojego pokoju zamawiając coś na kolację czekając na zrealizowanie zamówienia. Kiedy kelner przyszedł z kolacją od razu zabrałem się do jedzenia oglądając TV. Nawet jedzenie nie hamowało mojego przygnębienia, dlatego od razu postanowiłem wyskoczyć z ciuchów i iść pod prysznic, by później iść spać. Tak też zrobiłem. Zaraz po kąpieli udałem się wyrka, w którym nie myśląc o niczym szybko zasnąłem. 

     Nazajutrz śpiąc sobie beztrosko, kiedy przewalałem się na drugi bok usłyszałem głośne walenie do drzwi, które z początku chciałem zignorować, jednak kiedy to robiłem walenie stawało się coraz głośniejsze, więc nie mając wyboru musiałem wstać, przejść do salonu i otworzyć te zakichane drzwi. Zaspany wędrowałem do drzwi je ze zniesmaczoną miną otwierając. Za nimi stał mój menadżer, który wczoraj pomógł mi się wydostać z tłumu natrętnych fanek.
 - Pan Matsuda? - zapytałem przecierając oczy nie wierząc, że tak wcześnie mnie obudził. 
 - Człowieku co ty wyprawiasz!? - wrzasnął wpychając mnie do środka za sobą zamykając drzwi. - Ty widzisz, która jest godzina!? W tej chwili się ubieraj! 
 - Ale dlaczego...? - zapytałem nie rozumiejąc o co mu chodzi. 
 - Jak to dlaczego!? Zaraz spóźnisz się do szkoły! Wszyscy już dawno wyjechali tylko nie ty! - kiedy to wykrzyczał natychmiast pobiegłem po zegarek do sypialni by zobaczyć godzinę, kiedy to zrobiłem chwilowo znieruchomiałem 7:35 już po mnie! Jak oparzony wybiegłem z sypialni szukając mojego nowego szkolnego mundurka, kiedy jakimś cudem udało mi się go znaleźć nie zważając na obecność pana Matsudy zdjąłem z siebie piżamę wliczając w to bieliznę i założyłem świeżą zakładając na siebie szkolny mundurek. Zaraz po tym na swoje bose stopy założyłem skarpetki i buty. Na koniec jeszcze szybko przeczesałem włosy i przemyłem twarzy, by się dobudzić i czym prędzej biegłem do wyjścia przy, którym menadżer podał mi torbę z książkami i innymi potrzebnym do szkoły rzeczami. 
 - Samochód już czeka. - powiadomił mnie, gdy na biega wyleciałem z apartamentu. Już po chwili byłem w samochodzie, który wiózł mnie do szkoły. Po piętnastu minutach jazdy nie mogłem uwierzyć w to co widzę i to jeszcze w takim momencie. 
 - Przepraszam panie Harvey, ale chyba dalej nie pojedziemy. - powiedział kierowca wskazując na korek, który całkowicie blokował ruch jazdy. Pieprzona przebudowa drogi... Mogłem jednak jechać metrem, ale teraz już na to za późno. 
 - No nic nie ma wyboru - powiedziałem na głos wysiadając z auta. 
 - Co chce pan zrobić? - zapytał zdziwiony kierowca, kiedy wyciągałem z samochodu swoją szkolna torbę. 
 - Przecież nie mogę się pierwszego dnia w nowej szkole spóźnić - odpowiedziałem z uśmiechem zamykając za sobą drzwi samochodu po czym biegiem pędziłem w stronę szkoły, by tylko zdążyć na czas. Przemijałem szybkim tempem dzielnice, aż się za mną kurzyło. Ludzie, którzy mnie rano widzieli wydawali się być zaskoczeni, ale nie miałem czasu im się z tego tłumaczyć. Musiałem zdążyć choćby nie wiem co. Kiedy zobaczyłem bramę szkoły jeszcze bardziej przyśpieszyłem. Już się cieszyłem, że zdążyłem, kiedy nagle poczułem jak w coś, a raczej w kogoś uderzam tak, że wylądowaliśmy na ziemi. Przerażony otworzyłem oczy patrząc na osobę na której leże ukradkiem ciemno granatowe włosy odbijały się w jesiennym słońcu, a niespotykane oczy wpatrywały się w moje spowijając twarz rumieńcem. 
 - Hinata...? - zapytałem uważnie ilustrując jej twarz. Dziewczyna wyglądała na zdziwioną tak samo jak ja. Przez chwilę nie ruszaliśmy się patrząc sobie głęboko w oczy. Słyszałem jak jej serce szybko bije. Była rozkojarzona i zmieszana podobnie jak ja nie wiedziała jak zareagować, aż w końcu z jej oczu wypłynęły pierwsze łzy.


CDN...  

    

2 komentarze:

  1. Hejka!
    Miałam nie komentować, ale no jednak wysilę na kilka zdań by zaznaczyć swoją obecność.
    No to tak. Na początku chciałabym wymienić kilka niedoskonałości na które mogłabyś zwrócić uwagę pisząc kolejne rozdziały. Nie chodzi mi tu o jakąś nieuzasadnioną krytykę, tylko po prostu dobre przyjacielskie rady. ;) W żadnym wypadku nie chce się wymądrzać, tylko doradzić! Mam nadzieję, że cię nie urażę swoimi spostrzeżeniami, bo naprawdę nie o to mi chodzi. Pomyślałam tylko, że może chciałabyś wiedzieć... Nie jestem jakąś super doskonałą pisarką, bo sama się cały czas uczę, ale mam nadzieję, że swoim komentarzem ci pomogę. ;)

    Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to powtórzenia.No nie zdarzają ci się jakoś szczególnie często, ale zawsze może być lepiej, nie? Czasami warto jest przeczytać ponownie tekst i zastanowić się jak skonstruować zdanie by poszczególne słowa się nie powtarzały.
    np. "Myślę, że po prostu czasem mężczyźni zwłaszcza w waszym wieku muszą się porozumieć w taki sposób, a nie inny sposób, ponieważ inaczej nigdy się nie zrozumieją." --------> Myślę, że po prostu czasem mężczyźni, zwłaszcza w waszym wieku muszą się porozumieć w taki, a nie inny sposób, ponieważ inaczej nigdy się nie zrozumieją.
    Brzmi lepiej nie?

    Uwagę zwróciłam też na to, że układasz długie zdania które ciągną się przez trzy linijki, a zamiast przecinków mogłabyś postawić po prostu kropki. Ja sama mam z tym problem, ale jak inna blogerka zwróciła mi na to uwagę, to zaczęłam się pilnować. ;)
    np. "Jak zwykle, kiedy docierałem do hotelu dotarł do mnie krzyk fanek, które jak zwykle musiałem zadowolić podpisując stertę autografów, kiedy miałem już dość przeprosiłem dziewczęta uciekając z tłumu z pomocą mojego menadżera zespołu, który widząc mnie z holu hotelu, w którym akurat coś załatwiał przybył z pomocą" ----> Jak zwykle, kiedy docierałem do hotelu dotarł do mnie krzyk fanek, które koniecznie musiałem zadowolić podpisując stertę autografów. Kiedy miałem już dość przeprosiłem dziewczęta uciekając z tłumu z pomocą mojego menadżera. Ten widząc mnie z holu hotelu, w którym akurat coś załatwiał przybył z pomocą.
    No może nie wyszło jakoś genialnie, ale mam nadzieję, że zrozumiałaś. :D

    To teraz czas na te przyjemniejszą część!
    Wymyśliłaś bardzo dobre opowiadanie. Nigdy nie czytałam nic podobnego, dlatego czuje się zaskoczona - pozytywnie oczywiście - taką fabułą. Na pewno jest ciekawie i mam nadzieję, że tak zostanie.
    Bardzo podobało mi się jak opisałaś tą scenkę w szpitalu, jak Sakura odkrywa, że jest w innym świecie. :D
    Dość często pojawiają się tu nowe rozdziały, co bardzo mnie cieszy ^^
    Jeden z twoich blogów, ten "Itasaku, każdy ma uczucia", jest mi dziwnie znajomy... Czyżbym czytała? Hehehhehe, nie no z tą moją pamięcią to coraz gorzej!
    Po Twoim opisie spostrzegłam ( wybitnie hahahha xd ), że lubisz taniec! Ja też! To takie tam moje ogólne spostrzeżenia xd

    Na koniec powiem ci, że liczę na to, że mnie nie znienawidzisz za te uwagi. Ja naprawdę chce dobrze!! Coś nie wyszło mi te KILKA ZDAŃ.
    Boje się dodać komentarz... trudno najwyżej mnie zjesz xd
    Czekam na nn!
    Mam prośbę jeszcze... Usuniesz weryfikacje obrazkową?
    Pozdrawiam Paulina

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak dla mnie rozdział bomba.
    Bardzo polubiłem twoje opowiadanie i nie mogę się doczekać nowego rozdziału.
    A co do uwagi Linki to osobiście nie mam nic do długich zdań,więc nie uważam ich za jakiś błąd.
    Jak chcesz to piszesz i po sprawie, ważne żeby tobie się podobało
    Pozdrawiam

    P.S. Zapraszam do mojego blogu pieczecprzeznaczenia.blog.pl

    OdpowiedzUsuń