czwartek, 11 września 2014

Rozdział V

Sasuke 

Siedziałem z niebieskookim w salonie, gdzie nadal panowała głucha cisza. Widziałem jak blondyn wyczekując przyjścia gospodarza co jakiś czas spoglądał w moją stronę usilnie nad czymś myśląc. Miałem pewne przypuszczenia nad czym może rozmyślać, ale nie będąc pewien wolałem się do niego niepytany nie odzywać. Moje myśli zajmowała inna, o wiele ważniejsza osoba postaci różowo-włosej dziewczyny, która teraz zgodnie z tym co powiedział Night odpoczywa śpiąc w łóżku po nieprzespanej nocy. Zastanawiałem się dlaczego właśnie teraz to Ona zajmowała moje myśli? Przecież nigdy jakoś specjalnie jej osobą się nie interesowałem. Była dla mnie jak każda inna dziewczyna, z którą miałem okazję się spotkać w Konoha. Jedyną jej pozytywną cechą z której w pewnym sensie byłem zadowolony była inteligencja, którą przewyższała znacznie swoje rówieśniczki, ponieważ było to przydatne podczas misji i egzaminów. Nic poza tym nie budziło we mnie ciekawości, jednak teraz odnoszę wrażenie, że jest inaczej. Nie wiem czy to sytuacja w której się znaleźliśmy sprowadza mnie na taki tok myślenia, czy może po prostu moje nastawienie do Sakury zmienia się z innego powodu. W zaledwie te 3 niecałe dni po tak długiej przewie zacząłem na nowo się nią interesować zupełnie jakby była zupełnie nową osobą. Nie chodzi mi tylko o jej wygląd, o jej idealnie proporcjonalne wykształcone ciało, ale o coś więcej... coś czego nawet nie potrafię poprawnie nazwać. To mnie niepokoi, wręcz stawia mnie w nieciekawej sytuacji, gdyż przez to nie wiem co mam robić i o czym dokładnie myśleć.
 - Przepraszam... - usłyszałem głos blondyna, który teraz wydawał się być poważny.- Czy my się może gdzieś nie spotkaliśmy? - zadał pytanie na które dosłownie skamieniałem nie wiedząc co mam mu odpowiedzieć. Przecież nie mogę mu tak po prostu rzucić "Tak, byłeś w przeszłości moim przyjacielem, którego chciałem nieraz zabić." To byłoby tragicznym rozwiązaniem. Myślę, że sam powinien do tego dojść, więc póki pamięć mu nie powróci lepiej będzie, jak będę udawał, że go nie znam, że to nasze pierwsze spotkanie.
 - Nie sądzę.
 - Rozumiem... - odpowiedział posmutniałym głosem. Widać liczył na inną odpowiedzieć, jednak do tego kim jestem sam musi dojść. Choć wciąż mnie zastanawia dlaczego jego mózg tak bardzo zamazał o mnie wspomnienia? Jakby nad tym pomyśleć to niemożliwym jest żeby taki shinobi jak On zapomniał kim tak naprawdę jest i skąd pochodzi. Gdyby trak było jego mózg musiałby też usunąć wspomnienia o Sakurze, a jednak tak nie jest, więc w czym kwi problem?
 - Przepraszam za tak długą zwłokę, ale coś się popsuło i musiałem naprawić. - wszedł Night z herbatą, którą położył na niewielkiej szklanej ławie. Za kogo On nas ma? Przecież od razu widać, że kłamie. Może Naruto da się nabrać, ale nie ja. Ten idiota specjalnie zostawił nas samych, a sam poszedł chu* wie gdzie.
 - Coś długo Ci się zeszło na tym naprawianiu... - zauważyłem na co szatyn z wymalowanym satyrycznym uśmiechem na twarzy odpowiedział:
 - Serio?
 - Nie rżnij głupa.
 - Ale ja jestem całkiem poważny. - powiedział z uśmiechem wzruszając ramionami.
 - Jasne, to oczywiste, że kłamiesz. - kiedy to powiedziałem szatyn ledwo powstrzymywał się od śmiechu.
 - Ja nigdy nie kłamie. - słysząc jego prawie pękający ze śmiechu głos czułem jak moja żyłka pulsuje. Nim się obejrzałem zacząłem jak nigdy wymieniać z nim zdania, które doprowadzały niebieskookiego do śmiechu tak, że prawie płakał. Nagle ni stąd ni zowąd blondyn złapał się za głowę robiąc przerażoną minę. Niemal od razu zaprzestaliśmy wymieniać zdania, kiedy zobaczyliśmy jak bardzo cierpi.
 - Iruka-sensei, Iruka-sensei... - powtarzał bolesnym głosem próbując zakryć najmocniej jak potrafi uszy.
 - Naruto! - krzyknął Night chcąc go doprowadzić do porządku, jednak każda jego próba kończyła się fiaskiem. - Kim jest Iruka? - zapytał szybko mnie, kiedy blondyn wymawiał słowa coraz głośniej.
 - Iruka-sensei jest naszym nauczycielem z akademii ninja. - odpowiedziałem równie szybko nie zwracając uwagi na to, że powiedziałem to lekarzowi, który mógłby mnie wysłać za to do psychiatryka. Kiedy Night miał mi się coś jeszcze zapytać zobaczyliśmy Sakurę, która jak poparzona podbiegła do Naruto uderzając go tak mocno w twarz, że natychmiastowo stracił przytomność.
 - Daj mi spać ty imbecylu! - wykrzyczała wściekła po czym dysząc spostrzegła, że jest w samej bieliźnie i rozpiętej białej koszuli swojego brata. Natychmiastowo i my otrzymaliśmy prosto w twarz dosłownie lądując tuż przy Naruto. Nigdy nie przypuszczałem, że dostanę kiedykolwiek od Sakury w twarz, a jednak tak się stało. Night wyglądał tym bardziej na zszokowanego. Zupełnie jakby nigdy wcześniej nie widział takiej zielonookiej. Żadne z nas nie odważyło się nawet ruszyć z miejsca dopóki Sakura na powrót nie wróciła do salonu już ubrana. Kiedy to zrobiła jej starszy brat od razu opatrzył ranę na twarzy Naruto spowodowaną silnym uderzeniem dziewczyny i sprawdził jego funkcje życiowe, które wydawały się być w normie.
 - Nic mu nie będzie. - powiedziała ze spokojem na co jej brat odwrócił się w jej stronę patrząc zdumionym wzrokiem.
 - Mogłaś mu zrobić krzywdę. - odpowiedział odwracając się na powrót do blondyna przy tym kontynuując. - Nigdy nie przypuszczał bym, że masz tyle siły. Z łatwością mogłabyś zabić człowieka.
 - Tak sądzisz? - zapytała podchodząc naprzeciwko niego, kiedy ten spojrzał na jej twarz zdziwiony dotykając jednego punktu na czole.
 - Dziwne... nie chce zejść.
 - Co Ty robisz? - zapytała poirytowana odtrącając jego dłoń. Bezwarunkowo spojrzałem na różowo-włosej twarz, a później na czoło z którego znikał powoli znak pieczęci, który wcześniej widziałem tylko u V Hokage.
 - Sakura pieczęć... - wskazałem na czoło dziewczyny, która natychmiast podbiegła do szafki, gdzie było położone lusterko.
 - Byakugo no in! - wykrzyczała, kiedy pieczęć całkowicie zniknęła z jej czoła.
 - Byakugo... co? - zapytał jej brat nie rozumiejąc o co nam chodzi.
 - Byakugo no in. - powtórzyła różowo-włosa kontynuując. - Byakugo no in jest pieczęcią, która pojawia się, gdy użytkownik chakry, czyli my shinobi osiągniemy maksymalną i perfekcyjną nad nią kontrolę. Osoba, która w najwyższym stopniu kontroluje chakrę może ją także w pewien sposób magazynować w konkretnym punkcie na ciele, ale do tego potrzebne jest ciągłe skupienie. Brak skupienia może spowodować, że chakra, którą do tej pory jej użytkownik starał się magazynować przepadnie, dlatego też ważne jest by nigdy nie tracić koncentracji. Byakugo no in objawia się jako niewielka pieczęć na czole osoby, która magazynowała chakrę przez co najmniej dwa lata bez przerwy. Uwolnienie tej pieczęci wzmacnia nie tylko siłę fizyczną, ale także ciało dając możliwość natychmiastowej regeneracji obrażeń ciała nieważne jak wielkie one są. Dlatego ta pieczęć zaliczana jest w naszym świecie do legendarnych, gdyż tylko szanowna pani Tsunade o której Ci opowiadałam i ja jesteśmy wstanie ją kontrolować. - wyjaśniła bratu, który nie był wstanie ze zdziwienia, że takie coś istnieje nic powiedzieć. Sam byłem w pewnym sensie zaskoczony. Nigdy nie przypuszczałem, że Sakura jest w stanie kontrolować taką technikę. Nawet Ja nie poradziłbym sobie z ciągłym skupieniem i kontrolą byakugo no in. Muszę przyznać, że mi zaimponowała, ale jak do licha pieczęć mogła się ujawnić w tym świecie? Zastanawiałem się przy tym uświadamiając sobie, że skoro chakra w jakiś sposób na chwilę ujawniła Sakury pieczęć to być może uda nam się kiedyś stąd wydostać, gdyż te światy w nikłym procencie mogą być jakoś ze sobą połączone.        

Hinata

Siedziałam na fotelu w swoim nowym, tymczasowym domu czytając dosyć ciekawą książkę. To pierwszy raz, kiedy niema wokół mnie rodziców, służby, czy ochronny. Od jutra stanę się też normalną uczennicą prywatnego liceum "Senka". Chociaż nie mogę się doczekać jutrzejszego dnia to jednak trochę się boję. Jako jedna z nielicznych na tym świecie osób nigdy nie chodziłam do normalnej szkoły, a przynajmniej nie przypominam sobie, by coś takiego miało miejsce. Dlatego w większości to sprawia, że jutrzejszy dzień w pewnym stopniu jest dla mnie stresujący... Na domiar złego wciąż mam dziwne przeczucie co do jutrzejszego dnia. Dosłownie jakby coś niespodziewanego miało się wydarzyć i nie mówię tu o nalocie na szkołę dziennikarzy.


Siedząc tak jeszcze dłuższą chwilkę zerkałam przez okno, którego krajobraz za szybą przedstawiał niewielki ogród, który przynależał do tego domu. Trochę dziwił mnie fakt, że mimo tak długiej nieobecności jakiejkolwiek osoby w tym domostwie wszystko było dokładnie wysprzątane i przygotowane na mój przyjazd. Zakładam, że ojciec wezwał ekipę sprzątającą by zajęli się bałaganem żebym sama nie musiała tego robić. Jestem mu za to wdzięczna, ale jednak wolałabym żeby nie interweniował w moje życie tutaj. W końcu miałam się tu nauczyć odpowiedzialności.
Nagle z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk mojej komórki na który niemal podskoczyłam ze strachu. Ta cisza, której niegdyś pragnęłam potrafi być dobijająca, ponieważ każdy nawet najcichszy dźwięk potrafi doprowadzić do zawału. Niechętnie spojrzałam na wyświetlacz komórki chcąc dowiedzieć się kto zakłóca mój nieskazitelny spokój. Wcale się nie zdziwiłam, gdy na ekranie wyświetliło się imię asystentki moich rodziców. Jak zwykle drogą elektroniczną wysłała mi maile o następnych biznesowych spotkaniach, które miałam zaliczyć w imieniu rodziców. Jak na złość jedno ze spotkań wypadło dziś, więc muszę przełożyć swoje plany i zacząć szykować się na umówione spotkanie. Tak więc powoli wstałam ze swojego miejsca odkładając książkę na swoje miejsce, by później powędrować do łazienki, by móc się odświeżyć. Gdy tylko wróciłam z łazienki w samej bieliźnie szukałam w garderobie odpowiedniego stroju, który mogłabym włożyć na spotkanie, które ma się odbyć w restauracji w porze obiadowej. Jako, że jestem dziedziczką "Kanji" nie wypada mi założyć nieeleganckich ciuchów, więc postanowiłam ubrać sukienkę, w której nie będę się za bardzo wyróżniać, ani wyglądać nieelegancko.


Na sam koniec lekko tuszem podmalowałam rzęsy i gotowe. Na spokojnie mogłam ruszać na wyznaczone miejsce spotkania nie musząc się martwić, że się spóźnię. Jeszcze raz przed wyjściem spojrzałam przez okno, by się upewnić, że pogoda się nie popsuła, po czym opuściłam dom idąc przed siebie. Powolnym krokiem przemierzałam kolejne ulice miasta przy okazji zwiedzają okolicę. Muszę przyznać, że Tokyo jest obficie zaludnionym miastem. Jeszcze nigdy nie widziałam takiej hordy ludzi, którzy by się ciągle gdzieś śpieszyli. Pewnie dlatego ten kraj słynie z super szybkich środków transportów takich jak metro. Zaśmiałam się w myślach idąc dalej. Kiedy dotarłam na miejsce spotkania stojąc jeszcze przed budynkiem spojrzałam na zegarek widniejący na wyświetlaczu mojej komórki. Tak jak myślałam... przyszłam za wcześnie. Zostało jeszcze 15 minut do spotkania. I co ja mam teraz zrobić? Pytałam sama siebie rozglądając się dokoła, kiedy nagle obok siebie usłyszałam:
 - Panienka z rodziny Kanji? - przede mną stała elegancko ubrana dwudziestoparoletnia blond kobieta o piwnych oczach i jasnej nieskazitelnej karnacji.
 - Tak, jestem Kanji Hinata, a pani to...?
 - Tak myślałam, że to Ty. Jestem Mikage Sayu, jesteśmy na dziś umówione. - odpowiedziała z delikatnym uśmiechem podając mi dłoń.
 - Przepraszam nie wiedziałam, że to Pani. Niestety nie podano mi wszystkich szczegółów spotkania, więc...
 - Rozumiem. Chodźmy do środka. To miejsce nie jest odpowiednie do naszej rozmowy. - przerwała mi nakazując przy tym wejść do środka restauracji.

Gdy tylko przekroczyliśmy próg wejścia restauracji, recepcjonista od razu powitał nas się nam lekko z szacunkiem kłaniając, po czym zaprowadził nas w zaciszne miejsce dla vip-ów podając karty, gdzie na spokojnie mogłyśmy kontynuować naszą rozmowę.
 - Co do szczegółów naszej rozmowy... pozwól, że ja Ci je przedstawię.
 - Dobrze, w takim razie zamieniam się w słuch. - odpowiedziałam będąc ciekawą czego to spotkanie ma dotyczyć.
 - Nie będę obijać w bawełnę i powiem w prost. Nasze spotkanie jest czymś w rodzaju konsultacji przed twoim wywiadem przedmałżeńskim z moim młodszym bratem. - na te słowa omal z krzesła nie spadłam. Jak to konsultacja przed moim wywiadem przedmałżeńskim!? Rodzice nawet słowem nie wspomnieli, że zamierzają wydać mnie za mąż. - Po twojej reakcji wnioskuję, że jesteś lekko dezorientowana, ale coś takiego nie powinno być dla Ciebie zaskoczeniem. To normalne, że tacy ludzie jak my zawierają polityczne małżeństwa w celu rozwoju swoich przedsiębiorstw. Rodzina Kanji, jak i Mikage zyskają sporo nowych możliwości bez konieczności angażowania mniejszych mniej przydatnych przedsiębiorstw. Chyba sama rozumiesz, że to raczej jest sytuacja bez wyjścia, więc postaraj się tego nie utrudniać i przejdźmy od razu do omówienie szczegółów. - uśmiechnęła się pewnie poprawiając sobie włosy, kiedy przyszedł kelner, by odebrać zamówienia. Gdy obydwie złożyłyśmy zamówienia na powrót przeszliśmy do naszej rozmowy, gdzie atmosfera zaczęła się robić napięta. Naprawdę miałam mętlik w głowie. Nie wiedziałam jak powinnam zareagować na tą wiadomość. Na dodatek pewność siebie tej kobiety mnie irytowała, zupełnie jakby chciała powiedzieć, że nie mam nic do gadania i pozostaje mi tylko zaakceptować tą propozycję, ale nie zamierzam się jej tak łatwo poddać. Pokażę jej, że nie jestem tak niedoświadczoną osobą i powiem co mam na myśli. Nie pozwolę jej przyprzeć mnie do muru!
 - Pani Mikage widzę, że jest Pani bardzo pewną siebie osobą, ale zapomniała Pani o czymś bardzo ważnym...
 - Naprawdę? Nie sądzę.
 - Czyżby? Najwyraźniej zapomniała Pani, że mimo wszystko to moja rodzina stoi na szczycie i to ona powinna dyktować warunki? Ponadto proszę nie oceniać mnie po moim delikatnym wyglądzie, nawet piękna róża może mieć kolce. Jestem dziedziczką całego dobytku Kanji i nie pozwolę, żeby Mikage mnie zdominowali. - widziałam jak z każdym moim słowem kobieta próbowała hamować swoje emocje.
 - Mi...
 - Proszę mi nie przerywać. - powiedziałam uniesionym głosem z powagą na co blondynka ponownie zamknęła usta. - Muszę przyznać, że obraliście całkiem niezłą strategię. To prawda, że obie firmy zyskałyby na tym bardzo dużo, ale nikt z Kanji nie wziął pod uwagę co będzie po moim ślubie, a to oczywiste, że wraz ze śmiercią moich rodziców przedsiębiorstwo pod nazwiskiem mojej rodziny przestanie istnieć, ponieważ ja przejmę nazwisko po mężu, a więc cały mój dobytek też będzie należał do Mikage. - wypowiedziałam się ze spokojem patrząc na kobietę, która teraz analizowała moje słowa.
 - Jesteś naprawdę bystrą kobietą. Masz racje, kiedy Cie zobaczyłam to rzeczywiście nie pomyślałam, że możesz być tak oporna, a co więcej nie pomyślałam, że masz tak rozwiniętą umiejętność dedukcji. Miałam Ciebie za marionetkę, która zrobi wszystko co się jej powie, ale jak widać jest inaczej. Jednak Ty również nie wzięłaś czegoś pod uwagę...
 - Czego takiego?
 - Tak, jak powiedziałaś jesteś jedyną dziedziczką Kanji, więc twoi rodzice mimo, że tak naprawdę nie jesteś czysto krwistą to i tak mimo swojej surowości Cie bardzo kochają. Zrobią wszystko, by swojej córce zapewnić dobrą przyszłość nie pozwalając przy tym, by media i drobne przedsiębiorstwa żerowały na tobie. Dlatego swój dobytek, jak i córkę wolą oddać pod dobrą opiekę, ponieważ nie będą musieli się martwić, czy sobie poradzi. Wciąż jesteś jeszcze młoda i niedoświadczona. Tak naprawdę zaczęłaś żyć dwa lata temu, kiedy przygarnięto Cie do rodziny i nie mówię tego tobie na złość. Mówię to dlatego, żeby uświadomić Ci, że będzie lepiej jeśli ktoś tobą się zaopiekuję i poprowadzi na odpowiednią drogę. - nie wiedziałam co mam na ten temat myśleć. W ogóle skąd ona wiedziała, że moje życie tutaj zaczęło się dwa lata temu? To poufne informację. Dopiero co udało mi się zdobyć na odwagę, by się jej postawić, a już z powrotem się jej poddaję. Może ona ma rację? Może naprawdę w pojedynkę nie będę potrafiła sobie poradzić, kiedy zabraknie rodziców... Jakby pomyśleć moi rodzice nie są młodzi, nie zostało im dużo czasu. Czy powinnam zaakceptować te propozycję? Nie wiem, dlatego najpierw dam wstępną odpowiedź.
 - Dobrze wygrałaś, nie pomyślałam o tym. Jeśli pozwolisz najpierw udzielę wstępnej odpowiedzi. Podejmę ostateczną decyzję o ślubie po spotkaniu przedmałżeńskim.
 - Myślę, że to dobry pomysł, a więc jaka jest twoja wstępna odpowiedź? - zapytała z ciekawością. Chyba po raz pierwszy od dłuższego czasu serce biło mi jak szalone ze strachu. Zupełnie jakbym nie wiedziała, czy podejmuję słuszną decyzję, czy też nie, ale o prawidłowości tej decyzji dopiero przekonam się na potkaniu przedmałżeńskim.
 - Zgadzam się.
 - Doskonale. W takim razie trzymaj. - podała mi teczkę z papierami w środku. - Przestudiuj to do 10-tego następnego miesiąca. Są to informacje o naszym przedsiębiorstwie, jak i szczegółów wywiadu, a teraz cóż jedzmy. - powiedziała, kiedy jedzenie podano na stół.
Tak też po posiłku minęła moja ekscytująca pora obiadowa. Kiedy skończyłyśmy nasze spotkanie każda z nas poszła w swoją stronę nie oglądając się za sobą.

Naruto

Co...? Gdzie ja jestem...? Zastanawiałem się słysząc cichą rozmowę w jasnym pomieszczeniu, w którym się znajdowałem. Leżałem na łóżku wśród wielu innych osób leżących obok na posłaniach.
Czułem się wyczerpany do granic możliwości. Moje oczy ledwością utrzymywałem otwarte zupełnie, jakbym zaraz miał zasnąć. Nagle usłyszałem krzyk jednej z kobiet przebywających z sali ubranych w biały strój pielęgniarski:
 - Sprowadź szybko panią Tsunade! Jeden z pacjentów się obudził! - wykrzyczała patrząc w moją stronę. - Nie zasypiaj! - zwróciła się do mnie podchodząc bliżej, kiedy jej koleżanka wybiegła z sali.
 - Co...? - zapytałem ledwo co słyszalnym, zachrypniętym głosem.
 - Nie zasypiaj. Za wszelką cenę musisz pozostać przytomny Naruto.
 - Nie mogę... Jestem zmęczony...
 - Porozmawiajmy o czymkolwiek. - zaproponowała po chwili kontynuując. - Już wiem! Jaka jest twoja ulubiona potrawa? - zadała pytanie, ale i na nie było trudno mi cokolwiek powiedzieć. Naprawdę czułem się bezsilny. Jedyne czego potrzebowałem to odpoczynku w spokoju. - Naruto odpowiedz mi! Słuchasz mnie!? - padały kolejne słowa, kiedy do pomieszczenia wbiegła blond włosa kobieta od razu podbiegając do mojego łóżka.
 - Naruto! - wykrzyczała patrząc na mnie z współczuciem. - Nie zasypiaj! - znałem tą kobietę, była dla mnie bardzo ważną osobą, którą szanowałem. Należała do trójki legendarnych sanninów, a jej imię brzmiało...
 - Babcia Tsunade...? - zapytałem widząc, że wzrok zaczyna mi się zamazywać.
 - Tak, to ja. - odpowiedziała. Z jakiegoś powodu czułem się szczęśliwy, że ją słyszę. Mimowolnie na mej twarzy pojawił się uśmiech, a oczy zaczęły się przymykać. - Naruto!? Naruto? Naruto...!? - słyszałem coraz bardziej zanikający głos babci, aż w końcu przestałem słyszeć jakikolwiek głos.

Dopiero po paru sekundach ponownie otworzyłem oczy patrząc, że znajduję się na kanapie u zielonookiej w domu. Z jakiegoś powodu czułem, że o czymś bardzo ważnym zapomniałem, ale teraz to było nieistotne. Rozleniwionym wzrokiem rozejrzałem się dokoła, kiedy usłyszałem głos brata Sakury:
 - Obudziłeś się?
 - Tak... - odpowiedziałem przeciągając się, kiedy zauważyłem, że na twarzy mam opatrunek. - Co mi się stało...? - zapytałem dezorientowany patrząc na szatyna.
 - Cóż... jakby to wytłumaczyć... - "Iruka-sensei" przemknęło mi przez myśl odbijając się echem. Moje oczy od razu rozszerzyły mi się do granic możliwości, kiedy uświadomiłem sobie co tak naprawdę się wydarzyło. Jak poparzony wstałem z miejsca rozglądając się po pomieszczeniu.
 - Gdzie Sasuke i Sakura!? - wykrzyczałem znienacka na co szatyn prawie podskoczył ze strachu.
 - Spokojnie.., prawie mnie do zawału doprowadziłeś. Poszli do miasta zrobić zakupy. W końcu wieczór się zbliża, a my nie zrobiliśmy jeszcze zakupów. Poprosiłem Sasuke, by potowarzyszył Sakurze, ponieważ ktoś musiał z tobą zostać. Niedługo powinni wrócić, więc jeśli chcesz możesz za nimi tutaj poczekać.
 - Dobrze, poczekam.
 - Jak się czujesz? Mocno boli? - wskazał na opatrunek wyczekując odpowiedzi.
 - Troszeczkę szczypie, ale po za tym jest dobrze. - zaśmiałem się wspominając jak to Sakura potrafiła zawsze mi przyłożyć.
 - Wybacz nie sądziłem, że Sakura jest taka brutalna.
 - To u niej normalne. To w porównaniu do innych ciosów to pikuś, bywało gorzej. - powiedziałem na co szatyn się uśmiechnął.
 - Rozumiem. - podrapał się po głowie siadając na fotelu, kiedy ja to samo uczyniłem siadając na sofie, gdzie przy spokojnej rozmowie czekaliśmy na powrót Sakury i Sasuke.    

CDN

   

   

2 komentarze:

  1. HALO ma być NaruHina więc co to za schizy z ożenikiem Hinaty i tak wogóle to czemu Naruto nie jest z jakiejes bogatej rodziny wkoncu to syn Hokage należy mu sie szacunek NaruHina rżadzi !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz nie mogę ich od razu uczynić parą. Po za tym Naruto i Hinata się jeszcze w tym świecie nie spotkali, więc logicznym jest, że nie żywią do siebie żadnych tego rodzaju uczuć. Niestety musisz cierpliwie czekać na dalszy rozwój wydarzeń, gdyż nie jestem pewna, kiedy pojawi się następna notka, bo niestety jako, że jestem w klasie maturalnej muszę więcej czasu poświęcać na naukę i oczywiście muszę też mieć czas dla mojego narzeczonego i na wykonywanie swoich obowiązków. Pozdrawiam

      Usuń